Szwajcaria, już do tej pory znana z drakońskiego prawa drogowego, jeszcze je zaostrzyła. Nowelizacja kodeksu karnego przewiduje nawet cztery lata więzienia. I to mimo że alpejskie drogi już dziś należą do najbezpieczniejszych na świecie.
1 stycznia weszło w życie prawo, zgodnie z którym za znaczne przekroczenie prędkości (o 40–80 km/h w stosunku do ograniczenia w zależności od typu drogi) sąd będzie miał obowiązek ukarać kierowcę co najmniej rocznym pobytem w więzieniu. Maksymalny wyrok to cztery lata. Do tej pory sąd mógł, ale nie musiał posyłać pirata za kratki. To nie wszystko; w 2002 r. Szwajcarzy zgodzili się w referendum uzależnić wysokość mandatów od dochodów.
Rekordzistą pod tym względem jest pewien zamożny obywatel Szwecji, któremu w 2010 r. szwajcarska policja skonfiskowała mercedesa SLS i którego ukarała (obniżoną później) grzywną w wysokości niemal 1,1 mln franków (3,6 mln zł). Szwed jechał autostradą w kantonie Vaud z prędkością 290 km/h.
Podobne rozwiązania funkcjonują też w Danii i Finlandii – także w tych krajach mandaty zależą od zarobków. Rekordziści musieli uiścić po ponad 100 tys. euro.
Reklama
Najnowsze zaostrzenie szwajcarskiego kodeksu drogowego ma poprawić sytuację na autostradach, chociaż te i tak należą do najbezpieczniejszych na świecie. W 2008 roku (z tego roku pochodzą najnowsze porównywalne dane Eurostatu) na milion mieszkańców w wyniku wypadków drogowych zginęło 47 Szwajcarów. Jedynie cztery państwa Unii Europejskiej (Szwajcaria do niej nie należy) były pod tym względem lepsze: Malta, Holandia, Szwecja i Wielka Brytania. Najgroźniejsze zaś były drogi Rumunii, Polski i Litwy – w każdym z tych państw zginęło wówczas ponad 140 osób na milion mieszkańców.
Co ciekawe, mimo drakońskiego zaostrzenia prawa, szwajcarscy eksperci utrzymują, że zdecydowany spadek liczby wypadków śmiertelnych w ich kraju to głównie zasługa lepszych dróg i znacznie bezpieczniejszych samochodów. – To właśnie dzięki nim ludzie przeżywają dziś wypadki, których 20 lat temu by nie przeżyli – tłumaczył portalowi SwissInfo.ch rzecznik Federalnego Urzędu Drogowego Thomas Rohrbach.
Z drugiej strony, o ile w latach 1971–2010 liczba ofiar szwajcarskich dróg spadła aż o 88 proc., o tyle w USA, państwie o porównywalnym postępie techniczno-infrastrukturalnym, ale bardziej liberalnym kodeksie drogowym, ten spadek sięgnął tylko 37 proc.
Choć kary za przekroczenie prędkości w Szwajcarii są najostrzejsze na świecie, to polityka antyalkoholowa należy do przeciętnych. Kary grożą kierowcom, u których policja stwierdzi powyżej 0,5 promila alkoholu we krwi – jak w większej części Europy. Ilość ta została zmniejszona w 2004 r. z 0,8 promila. Co ciekawe, w następstwie tej zmiany... wzrosła liczba pijanych rowerzystów. Szwajcarzy po kielichu wsiadają na rowery, ponieważ za jazdę nimi grożą niższe kary.
W kilku państwach Europy obniżono dopuszczalny limit alkoholu we krwi do zera. Nie wszędzie rezultaty były jednak zgodne z oczekiwanymi. W Rosji zmiany wprowadził w 2010 r. Dmitrij Miedwiediew.
– Przecież wiemy, jak to bywa. Najpierw kieliszeczek – że niby można. Potem dwa, trzy. A później nie ma sprawy, jedziemy – tłumaczył potocznym językiem ówczesny prezydent. Mimo to liczba zabitych na rosyjskich drogach między 2009 a 2011 r. – zamiast zmaleć – wzrosła o 7,2 proc. Podobnie mieszane doświadczenia władze mają po obniżeniu dopuszczalnych prędkości na drogach. W Danii obniżenie prędkości z 60 do 50 km/h w obszarze zabudowanym zmniejszyło liczbę wypadków i kolizji o 1/4. W Australii po obniżkach sięgających 20 km/h znaczącej statystycznie poprawy nie zaobserwowano.
Za przekroczenie dozwolonej prędkości o 40 km/h grożą 4 lata