Ta informacja powinna ucieszyć Główny Inspektorat Transportu Drogowego, który twierdzi, że pierwsze efekty rozbudowywanego systemu już widać. – Od stycznia do listopada tego roku zginęło o 462 osoby mniej niż w analogicznym okresie 2011 roku – mówi rzecznik GITD Jan Mróz. Argumentuje, że systemy kontroli prędkości są niezbędne. – Jako kraj zajmujemy niechlubne ostatnie miejsce w statystykach zabitych w wypadkach na milion mieszkańców w całej UE – mówi Mróz.
Wyniki sondażu nie dziwią Bartłomieja Morzyckiego, prezesa stowarzyszenia Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego (PBD). – To dowód na to, że jesteśmy gotowi poprzeć nawet tak radykalne i niepopularne rozwiązania jak fotoradary, aby w końcu zwiększyć bezpieczeństwo na drogach – mówi.
Jednak nie wszyscy interpretują wyniki ankiety w ten sam sposób. – Rząd prowadzi akcję PR-owską na rzecz fotoradarów, więc stąd większa akceptacja społeczna. Fotoradary w wersji polskiej nie są instalowane po to, by zwiększyć bezpieczeństwo, ale aby realizować cele fiskalne – uważa dr Janusz Grobicki z Centrum im. Adama Smitha. Jego zdaniem dowodem na to jest fakt, że Ministerstwo Finansów drugi raz z rzędu zakłada kilkusetmilionowy wzrost przychodów z tego tytułu.
Zaskakująco duża akceptacja społeczna dla fotoradarów jest jednak faktem. A to oznacza zielone światło dla zmian forsowanych przez GITD. Wspólnie z Ministerstwem Transportu przygotowała ona projekt ustawy o szczególnej odpowiedzialności za naruszenie niektórych przepisów ruchu drogowego. – Założenia do projektu w najbliższych dniach będą skierowane do uzgodnień międzyresortowych – przyznaje Mikołaj Karpiński, rzecznik resortu.
Reklama
Zmiany zakładają m.in. uproszczenie procedur mandatowych i przejście ze stosowanego obecnie trybu wykroczeniowego na administracyjny. W praktyce oznacza to, że kierowca uniknie punktów karnych, jeśli w ciągu 21 dni dobrowolnie uiści karę (inspekcja nie będzie wnikać w to, kto prowadził samochód). Mało tego – dostanie też 20-proc. upust, czyli np. zamiast 500 zł zapłaci 400 zł mandatu.
Nieoficjalnie ustaliliśmy, że nowe przepisy mogłyby wejść w życie już w przyszłym roku. Forsować je mają dwa resorty: transportu i finansów. Pierwszy obawia się, że bez uproszczenia procedur centrum nadzoru nad ruchem się zatka (375 radarów codziennie będzie robić ok. 24 tys. zdjęć). Drugi liczy na zwiększenie ściągalności mandatów, co ma poprawić kondycję budżetu.