Sprzedawcy nowych aut skończyli pierwszy kwartał w znakomitych nastrojach. Zamiast prognozowanych kilkudziesięcioprocentowych spadków sprzedaży rynek utrzymał niemal zeszłoroczny poziom.

Reklama

Ostateczne wyniki będą znane dziś lub we wtorek, ale można śmiało prognozować, że w I kwartale 2011 r. zarejestrowano w naszym kraju najprawdopodobniej od 71 do 72 tys. samochodów osobowych. To o blisko tysiąc mniej niż w tym samym okresie w zeszłym roku. W zestawieniu z prognozami z końcówki 2010 r., kiedy mówiło się o możliwym spadku rynku nawet o 25 proc. to wynik niemal rewelacyjny.

Umiarkowany optymizm

Trzeci miesiąc z rzędu wyśmienicie na rynku radzi sobie Renault Polska. W marcu firma sprzedała 2,8 tys. osobowych i dostawczych renault oraz dacii. To o 200 więcej niż miesiąc wcześniej. W porównaniu z marcem 2010 r. wynik jest o 400 samochodów lepszy.

– Mimo dobrych wyników w pierwszych miesiącach ten rok rynek zakończy 10- -proc. spadkiem – przewiduje jednak Grzegorz Paszta z Renault Polska. Według niego za takim scenariuszem przemawiają trzy czynniki. Pierwszym jest wzrost cen benzyny zniechęcający do kupowania aut, drugim zawieszenie od początku tego roku pełnego odpisu VAT od samochodów z kratką, a trzecim sytuacja w Japonii po trzęsieniu ziemi i tsunami. Oczekuje się, że w najbliższych miesiącach mogą nastąpić zakłócenia w dostawach z tego kraju.

Przestojów w większości europejskich fabryk, spowodowanych ewentualnym brakiem dostaw komponentów produkowanych w Japonii, obawia się też Skoda, marka sprzedająca na polskim rynku najwięcej aut. Marcin Weksej, rzecznik prasowy Skoda Auto Polska, mówi, że w tym roku firma celuje w utrzymanie zeszłorocznego udziału w rynku szacowanym na 310 – 320 tys. samochodów. Zgodnie z danymi instytutu Samar w 2010 r. zarejestrowano w naszym kraju ponad 315 tys. nowych samochodów osobowych, a udział Skody był na poziomie 11,3 proc.



Reklama

Optymistycznie na sytuację na rynku patrzy Toyota, dla której początek roku był dramatycznie zły. Ponad 25-proc. spadek sprzedaży w lutym stawiał pod znakiem zapytania nawet czwartą pozycję w rankingu sprzedawców na koniec kwartału. Ale w marcu firma sprzedała tyle samo samochodów ile przed rokiem, a może nawet więcej. W efekcie 2,5 – 3 tys. aut, które trafiły na rynek, powinno pozwolić utrzymać producentowi przewagę nad piątym w rankingu Renault, ale na pewno nie zmniejszy dystansu do Opla i Fiata.

Koniunktura zachęca

Nie brakuje opinii, że popyt na nowe samochody będzie wzrastał. Adam Pietkiewicz, szef Polskiej Grupy Dealerów, największego sprzedawcy aut w Polsce, uważa, że cały rynek pójdzie w tym roku w górę o 10 proc. Pietkiewicz nie widzi negatywnych impulsów, które miałyby ograniczać zakupy. Za pozytywną prognozą przemawiają jego zdaniem przede wszystkim przewidywania dotyczące wzrostu gospodarczego. Według szefa PGD to dobre nastroje sprawiają, że klientom nie przeszkadza nawet 1-proc. podwyżka VAT.

Producenci zresztą umiejętnie wspierają popyt, utrzymując ceny na zeszłorocznym poziomie i dodatkowo wprowadzając atrakcyjne promocje na najpopularniejsze modele, nawet te z rocznika 2011.

Pietkiewicz mówi, że tylko w marcu firma otrzymała o 25 proc. zamówień więcej niż przed rokiem, a I kwartał 2011 r. zakończy liczbą zamówień o 10 proc. wyższą niż rok temu.

Na początku roku rzadko który diler wierzył w taki rozwój wydarzeń. Po tym jak w końcówce 2010 r. przedsiębiorcy ostro ruszyli na zakupy w związku z końcem odpisu VAT od aut z kratką, zamówień na nowe auta w styczniu było jak na lekarstwo.

Według specjalistów w marcowych danych o rejestracji aut może nie być wyraźnie widoczny pozytywny trend. To dlatego, że w tej chwili z salonów wyjeżdża stosunkowo mało samochodów. Na realizację zamówień trzeba bowiem często czekać miesiąc albo dłużej, bo producenci i dilerzy, licząc się ze spadkiem popytu, nie mają pełnych magazynów. Lepsze dane pojawią się wraz z realizacją zamówień z ostatnich tygodni.