Czy sama wiara w społeczną odpowiedzialność biznesu (z ang. CSR) doprowadziłaby firmy do przesiadania się do pojazdów hybrydowych i elektrycznych, a koncerny motoryzacyjne do miliardowych inwestycji w nowe rozwiązania? Czy choćby wprowadzenie norm Euro odbyłoby się oddolnie, bez interwencji instytucji międzynarodowych i rządów? Być może tak, w bardzo wąskim zakresie kilku firm wykorzystującym CSR jako element działań PR wobec klientów i akcjonariuszy.
Jednak, nazywając rzeczy po imieniu, za główny powód zmian strukturalnych w światowej motoryzacji należy uznać instytucje pełniące rolę regulatorów rynku. Stworzone środowisko prawnopodatkowe oraz infrastruktura techniczna dają podstawy funkcjonowania zarówno producentów i usługodawców, jak i samych klientów – instytucjonalnych (floty) oraz prywatnych.

Regulacje determinują zmiany

Wszelkie trendy, zwyczaje zakupowe czy nowe potrzeby mobilności są efektem w głównej mierze warunków działania stworzonych przez instytucje rządowe i międzynarodowe. Innowacyjność dostawców samochodów i wszelkich usług towarzyszących to kolejny ważny element napędzający zmiany, niejednokrotnie również będący odpowiedzią na nowe regulacje. W otoczeniu stworzonym przez regulatorów funkcjonują firmy, które z natury szukają rozwiązań optymalnych kosztowo i wykorzystują szanse, jakie przynoszą wspomniane regulacje (jeśli są takie) oraz innowacje dostawców. Ogromny wpływ na potrzeby mobilności firm ma także charakter ich działalności oraz otoczenie biznesowe. Digitalizacja modeli biznesu, automatyzacja pracy, czyli zastępowanie pracy człowieka procesami i narzędziami technologicznymi, to elementy nowe, które tworzą absolutnie inne niż wszystko dotychczas warunki funkcjonowania flot.

Walka z emisją dwutlenku węgla promowana przez światowe i europejskie instytucje działające na rzecz ochrony środowiska w ostatnich kilkunastu latach niespodziewanie (czyżby?) zmienia kurs – w kierunku walki z emisją cząstek stałych. Wyznawcy teorii spiskowych nazywają taki zwrot „nową falą rządowego wsparcia inwestycji w motoryzacji”. Bowiem wzorem poprzedniej rewolucji w regulacjach, prowadzącej do popularyzacji silników Diesla jako emitujących mniej CO2 oraz do downsizingu (zmniejszaniem rozmiarów silników i… całych pojazdów), ustalane będą zupełnie nowe normy. Tym razem tworzone są dalekosiężne plany redukcji emisji substancji szkodliwych, a wręcz wprowadzania polityki promowania zerowej emisji (ang. zero emission) w nowo projektowanych samochodach. Narzucone limity tworzą nowy wyścig zbrojeń wśród producentów samochodów.

Skuteczne w zakresie promowania rozwiązań niskoemisyjnych są systemy podatkowe większości państw Europy Zachodniej, gdzie stopa podatku od użytkowania samochodu firmowego płaconego każdego roku (!) uzależniona jest od nominalnej emisji CO2, czasem też mocy pojazdu. Regulacje te obejmują wszystkie rodzaje pojazdów, włączając osobowe. Tym narzędziem w stosunkowo prosty sposób państwo tworzy zachęty do wymiany parku na emitujący mniej szkodliwych substancji. Warto zauważyć, że w polskim systemie podatkowym nie występuje tego typu rozwiązanie, a jego wprowadzenie, choć możliwe, obecnie jest mało prawdopodobne, gdyż musiałoby zostać wprowadzone jako zupełnie nowe obciążenie. Niemniej, w ramach powstającego Planu Rozwoju Elektromobilności w Polsce (i całego rządowego Pakietu na Rzecz Czystego Transportu) możemy spodziewać się szeregu zachęt.

Zachęty niwelują bariery

Tymczasem na zachodnich, rozwiniętych rynkach flotowych stawka podatku rośnie, a w konsekwencji rekordy sprzedaży biją nowoczesne hybrydy, hybrydy plug-in oraz samochody w pełni elektryczne. Barierą przestaje być dostęp do stacji szybkiego ładowania, zarówno pod domem, jak i w miejscach publicznych.

Wynikiem wysokich obciążeń podatkowych i niepewności co do ewolucji TCO samochodów z napędami alternatywnymi w przyszłości jest pojawiająca się na zachodzie Europy tendencja do wykorzystywania samochodów prywatnych pracowników do celów służbowych. Powstała w ten sposób szara flota (z ang. Grey Fleet) jest trudno zarządzalna, nie poddaje się zharmonizowanym zasadom firmowej polityki flotowej czy polityki bezpieczeństwa.

Alternatywą firmowego samochodu na zachodnich rynkach jest też leasing pracowniczy, czyli umowa wynajmu pojazdu podpisywana przez pracownika na warunkach wynegocjowanych przez pracodawcę. Tu również zarządzanie flotą jest nad wymiar skomplikowane, dlatego też organizacje pragnące zachować integralność działań w zapewnianiu mobilności pracownikom szukają rozwiązań w pojazdach z napędem hybrydowym i elektrycznym.

Dokąd po prąd?

Do dziś głównym elementem blokującym rozwój pojazdów elektrycznych jest technologia baterii. Teraz nierozwiązany problem jest przyczyną astronomicznych cen zakupu samochodu oraz utrudnia szacowanie jego wartości końcowej, jak również prognozowanie TCO (całkowitego kosztu użytkowania, uwzględniającego konieczność wymiany baterii, jej żywotność po okresie gwarancji). Efektywne źródło prądu to wyzwanie, z którym światowa branża powinna uporać się w ciągu kilku lat. Powstanie nowa technologia baterii lub zupełnie nowe źródło energii. Rozwój EV (z ang. Electric Vehicle – samochodów elektrycznych) jest jednak przesądzony. Już dziś warto analizować oferty dostawcy wynajmu długoterminowego i producentów samochodów, licząc nowe TCO, a nie koncentrując się na wysokiej, w porównaniu z autami spalinowymi, cenie zakupu.

Widoczne zachęty ze strony państwa to wspomniana polityka podatkowa (promująca niską emisję), ale też zamykanie centrów miast dla pojazdów spalinowych czy wprowadzanie drastycznych podwyżek opłat za wjazd i parkowanie w ich głównych strefach. Otwierane są także buspasy dla ruchu EV. W całej Europie widać również istotne inwestycje w transport publiczny, uwzględniające wymianę taboru autobusowego na pojazdy hybrydowe i elektryczne, jak również postępujący rozwój sieci metra i tramwajów. Rozwijają się sieci miejskich wypożyczalni samochodów, skuterów i rowerów. Tak, mówimy o różnych środkach transportu, bo słowem kluczowym staje się mobilność, zastępując odmieniane dotąd przez wszystkie przypadki słowo „flota”.

Podziel się autem

Wspominając o wypożyczalniach miejskich, warto podkreślić, że nazwa, która zdaje się wchodzić do powszechnego użycia, tj. car sharing, jest używana nieadekwatnie do jej znaczenia. Mówmy tu bowiem o wypożyczalniach miejskich (tzn. działających na terenie miast, rzadko należących do władz miasta). Trend, do którego nawiązuje nazwa „car sharing”, widoczny we współczesnych gospodarkach, to ekonomia współdzielenia (z ang. sharing economy). Jej najlepszym przykładem są takie systemy mobilności, jak Uber lub Bla Bla Car. Paradoksem jest więc nazywanie współdzieleniem samochodu z floty pojazdów, która została zakupiona do celów wypożyczania. Z pewnością jednak usługi te są alternatywą dla posiadania własnego samochodu dla dużej grupy osób.

Czy sharing economy spod znaku Ubera i podobnych systemów ma szansę zastąpić samochód służbowy? Ze względu na potrzeby firm: nie, jednak mogą stać się alternatywą dla usług wynajmu krótkoterminowego czy taksówkowych.

Możliwości, jakie niesie telematyka, czyli technologia wykorzystująca położenie pojazdu (wg GPS) i monitorująca jego parametry, to nieodkryty do końca ocean możliwości. Zaskakujące jest, jak wolno w dobie powszechnych tabletów i smartfonów producenci pojazdów wdrażają interface’y oparte na sprawdzonych od 10 lat systemach operacyjnych typu Android i iOS na pokłady samochodów. Dziś wyposażane są w nie jedynie modele premium i wyższe wersje modeli popularnych. Lepiej zadanie to odrobili niezależni dostawcy telematyki. Inercja technologii do użytku flotowego zostanie przyspieszona niebawem, po wejściu w życie dyrektywy e-call, a więc znów na mocy regulacji, tym razem europejskiej.

Jeżdżące serwery

Każdy nowy samochód opuszczający linię produkcyjną i oferowany na wspólnym rynku od 2018 roku będzie wyposażony w urządzenie do komunikacji awaryjnej z numerem 112 w razie wypadku. Jednak czym jest to urządzenie i w jaki jeszcze sposób zostanie użyte? „Czarna skrzynka” zawierająca moduł GPS, akcelerometru oraz GSM (komunikacja komórkowa) to gotowy interfejs do monitorowania stanu pojazdu, stylu jazdy kierowcy czy w końcu do określania realnych potrzeb w zakresie mobilności danego użytkownika i całej floty. Czeka nas wymuszona rewolucja (w tym przypadku wydaje się to szczególnie korzystne) i popularyzacja technologii telematycznych w motoryzacji. Oczekiwać należy, że producenci samochodów zaoferują dużo więcej, ponad standard wymuszony przez dyrektywę. Choć ogłoszone regulacje dotyczące e-call zakładają, iż system ten bez zgody klienta pozostaje nieaktywny poza sytuacjami krytycznymi (wypadek, gwałtowne przechyły i zatrzymania pojazdu), kolejnym krokiem będzie wykorzystanie gromadzonych danych do oferowania szytych na miarę usług finansowania i ubezpieczania pojazdów. Rozwijające się technologie analizy i wyciągania wniosków biznesowych nazwane Big data to kolejny ocean możliwości, jakie przyniesie upowszechnienie nowych technologii na pokładzie samochodu. Wymiana danych pomiędzy systemami różnych producentów pozwoli w końcu na sprzężenie wszystkich pojazdów i ich wzajemne komunikowanie się (ostrzeżenia o zdarzeniach drogowych, natężeniu ruchu, zapobieganie kolizjom). Brzmi jak futurologia, jednak testy takich rozwiązań trwają od lat. Prawdopodobnie znów konieczna będzie… niewidzialna ręka regulatora, aby rozwiązania te stały się powszechne.

Internet Rzeczy (IoT – Internet of Things) to kolejny z trendów, jakimi żyje świat nowych technologii, polegający na umożliwieniu sterowania poszczególnymi urządzeniami przez Internet. Te możliwości staną się kolejną wartością dodaną sprzedawanego pojazdu i tym razem będzie to skok jakościowy, przewyższający istotnie takie innowacje jak wprowadzenie reflektorów LED.

Pojawiające się kolejne informacje o udanych (lub nie) testach samochodów autonomicznych dziś już nikogo nie zaskakują. Jest kwestią kilku lat, aby technologie sterowania tymi pojazdami zostały uznane za bezpieczne, a za tym akceptowalne w większości rozwiniętych krajów świata. W przypadku firm użytkujących samochody osobowe na tę rewolucję przyjdzie nam poczekać co najmniej kilkanaście lat. Kiedy zaś nastąpi, pracodawcy dostarczą pracownikom środek transportu, podnosząc ich efektywność (możliwość pracy podczas jazdy samochodem). Szybciej ta rewolucja może pojawić się wśród firm transportowych, zatrudniających dziś dziesiątki tysięcy kierowców.

Rozwiązaniem przejściowym do zastosowania autonomicznych ciągników siodłowych, opracowywanym przez jednego z producentów, jest vehicle platooning, czyli koncepcja zintegrowanego konwoju ciężarówek. Jeden kierowca prowadzi pierwszy pojazd, a kolejnych kilka zestawów porusza się za nim w niewielkiej odległości od siebie, automatycznie dostosowując prędkość i hamowanie do lidera.

Rozwój technologii informatycznych oraz popularyzacja rozwiązań digitalowych w nowych modelach biznesu prowadzą do zastępowania pracy ludzkiej systemami informatycznymi. Docelowo oznaczać to będzie zmniejszanie zatrudnienia w firmach, a więc i ich potrzeb mobilności.

Wciąż musimy gonić

Od posiadania do używania – tak ewoluuje polski rynek finansowania flot. Dzisiejszy udział wynajmu długoterminowego we flotach średnich i dużych to wciąż obraz większości rynków zachodnich sprzed 20–30 lat. Co ważne, CFM zyskuje popularność w segmencie flot małych (do 20 pojazdów), a nawet wśród mikroprzedsiębiorców. Popularyzacja outsoursingu jako metody zarządzania przedsiębiorstwem oraz wejście na rynek pracy pokolenia tzw. millennialsów (skłonnych do użytkowania zamiast posiadania) zapowiada dalsze wzrosty tej formy finansowania mobilności.

Co zmieni się w kolejnych latach z punktu widzenia pracownika średniego szczebla lub managera, dojeżdżającego dziś do pracy z przedmieść dużego miasta, odwożącego dzieci do szkoły, podróżującego z rodziną w odległe miejsca kraju i Europy w weekendy oraz podczas urlopu? Czy firma wciąż będzie oferować benefit w postaci tak dostępnego samochodu służbowego? Czy też otrzyma on do dyspozycji niewielki samochód elektryczny o wątpliwej urodzie z zasięgiem pozwalającym na dojazd do firmy i odwiedziny u jednego klienta dziennie? A może opłacony pakiet usług firmy Uber?

Nadzieję na bardziej kolorowy świat po kolejnych rewolucjach niech dają emocje, jakich dostarczają samochody i wolność przemieszczania.

Jak finansować zakup samochodu? Spośród jakich rozwiązań mogą wybierać firmy z sektora małych i średnich przedsiębiorstw? Co oferują w tym zakresie programy finansowe importerów, a co firmy leasingowe i te zajmujące się zarządzaniem flotami – to główne zagadnienia, na których skupią się uczestnicy targów Fleet Market. Impreza rusza już 22 listopada w EXPO XXI w Warszawie.

Mowa będzie również o konsekwencjach fiskalnych każdego z rozwiązań, jak również o nadchodzących w 2018 roku zmianach prawnych, ze szczególnym uwzględnieniem zmian w podatku VAT, PIT i CIT. Ale to nie wszystko. Jako że Targi Fleet Market już od dziewięciu lat są miejscem prezentacji osiągnięć motoryzacyjnych, także w tym roku zobaczyć będzie można mnóstwo pojazdów, którymi chcą pochwalić się ich producenci. 200 najnowszych samochodów osobowych i dostawczych, luksusowe samochody z segmentu premium, samochody elektryczne i hybrydy, będą też oczekiwane premiery, m.in.: Mercedes klasy X, KIA Stinger, KIA Stonic, Hyundai Kona, DS 7 Crossback, Citroën C3 Aircross, VW Polo i T-Rock, Skoda Karoq, Audi A8, SEAT Arona czy Opel Insignia GSI, Ford GT.

Na targach na specjalne zaproszenie magazynu Fleet Europe pojawi się Steven Schoefs, redaktor naczelny magazynu, który podzieli się z gośćmi najlepszymi praktykami europejskimi w zakresie elektromobilności i pojazdów autonomicznych w Europie Zachodniej.

Targom towarzyszyć będzie ważny jubileusz – 25-lecie Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. Z tej okazji specjalne wystąpienie przygotował Jakub Faryś, prezes PZPM.

Formularz zgłoszeniowy oraz szczegóły dotyczące targów na bieżąco uzupełniamy na stronie internetowej www.fleetmarket.pl.

Źródło Magazyn Fleet

Dziennik.pl jest patronem medialnym Targów.

Rozwiązaniem przejściowym do zastosowania autonomicznych ciągników siodłowych, opracowywanym przez jednego z producentów, jest vehicle platooning, czyli koncepcja zintegrowanego konwoju ciężarówek. Jeden kierowca prowadzi pierwszy pojazd, a kolejnych kilka zestawów porusza się za nim w niewielkiej odległości od siebie, automatycznie dostosowując prędkość i hamowanie do lidera.