Odnaleziony Sunbeam-Talbot 80 jest nad Wisłą od nowości, czyli od 1948 roku. Po opuszczeniu taśmy produkcyjnej trafił do Polski, jednak wszystkie dokumenty samochodu zaginęły po śmierci pierwszego właściciela, który również pozostaje brakującym elementem tej układanki. Początkowo wszystkie przesłanki dotyczące własności wskazywały na generała Mariana Wasilewskiego. Jednak okazało się, że wysokiej rangi żołnierzy o tym nazwisku było dwóch. I to właśnie porucznik Marian Wasilewski, którego losy są trudne do ustalenia, był pierwszym właścicielem auta.
- Sunbeam-Talbot 80, określony przez obecnego właściciela jako własność generała Mariana Wasilewskiego, okazał się być własnością innego wojskowego o tym samym nazwisku, którego życiorys owiany jest tajemnicą. W toku naszych poszukiwań odkryliśmy, że mimo zaskakująco wielu pokrywających się faktów z życia obu Wasilewskich, to nie generał sprowadził auto do Polski. Zgodnie z informacjami udzielonymi przez Wojskowe Biuro Historyczne wynika, że Marian Wasilewski był co najmniej porucznikiem i zmarł w Wielkopolsce w 1995 roku - powiedział dziennik.pl Michał Prząda, z domu aukcyjnego Ardor Auctions.
Powstało tylko 3500 egzemplarzy. Jeden z nich ocalał w Polsce
- Gdy Wasilewski sprowadził samochód z Wielkiej Brytanii, był to jedyny Sunbeam-Talbot przemierzający polskie drogi i obecnie jest najstarszym takim modelem na naszym rynku - ocenia Prząda.
- Oprócz faktu, że sam model jest dziś niezwykle rzadki, na terenie Polski w latach 40. był nieosiągalny. Zwłaszcza, że był produkowany tylko przez 2 lata, a łączna liczba powstałych sztuk to zaledwie 3500 - dodał.
Plomby z... Syrenki
Do 1995 roku, czyli do swojej śmierci, Wasilewski był jedynym właścicielem tego samochodu. Z relacji wynika, że utrzymywał go w nienagannym stanie. W czasach PRL, kiedy trudno było o części zamienne, zwłaszcza do zagranicznych nabytków, auto przeszło jedynie niewielkie zmiany. Oryginalna kierownica i przednie światła zastąpiły elementy z polskiej Syrenki.
- W takim stanie samochód został znaleziony w szopie na posiadłości generała w Kleczewie dopiero 3 lata po jego śmierci - mówi Prząda.
Samochód w niezmienionym od lat 60. stanie trafi pod młotek już 1 lipca
Kolejni właściciele Talbota nie podejmowali się renowacji. Jak widać skarb porucznika został mocno nadgryziony zębem czasu. Jednak dla kolekcjonerów nie będzie to raczej miało znaczenia - a licytować się o ten samochód będą 1 lipca w siedzibie Automobilklubu Polski. Tam Ardor Auctions i Desa Unicum organizują Aukcję Samochodów Klasycznych i Motocykli.
- Auto, ze względu na swoją wyjątkową historię, może osiągnąć cenę nawet 40 czy 50 tys. zł. Samochód odnalazł nasz klient, który poprosił o pomoc w sprzedaży tego nietypowego obiektu - powiedział nam przedstawiciel domu aukcyjnego.
Jeszcze będzie jeździć?
- Samochód jest po wieloletnim postoju, silnik obecnie nie działa, jednak kilka lat temu były próby zakręcenia wałem korbowym - skutecznie - co wskazuje na potencjał do odbudowy i uruchomienia - zdradził nam Prząda.
Wskazał, że tego typu auta wymagają drobiazgowej odbudowy, poczynając od renowacji karoserii, przez nowy lakier oraz odświeżenie po uzupełnienie wszelkich części mechanicznych.
- Tak szeroki projekt renowacyjny może być szacowany na kilkadziesiąt tysięcy złotych w zależności od jakości prac, jednak wydaje mi się, że jest to warte tych pieniędzy ze względu na możliwość zachowania kawałka polskiej historii - skwitował.