Kamienna droga na Wzgórze Wawelskie od strony bramy Herbowej stanie się największą atrakcją turystyczną Krakowa? Wygląda na to, że wiele osób będzie chciało zobaczyć napis, który naklejono na tabliczce pod znakiem B-1 oznaczającym "zakaz ruchu w obu kierunkach". Kto wpadł na taki pomysł?

Reklama

Droga nie jest nasza

O zmianę oznakowania zapytaliśmy Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie. - Znak ze zdjęcia jest na terenie Zamku Królewskiego Wawel. Ta droga nie jest zarządzana przez miasto - powiedział dziennik.pl Piotr Hamarnik z biura prasowego ZIKiT

Agencja Gazeta / Fot. Michał epecki Agencja Gazeta

Podanym tropem próbowaliśmy skontaktować się z muzeum Zamku Królewskiego na Wawelu. Jednak tam majówka trwa do poniedziałku.

Reklama

Za kratki lub grzywna

Co na to policja? - Kodeks Wykroczeń mówi jasno: kto samowolnie ustawia, niszczy, uszkadza, usuwa, włącza lub wyłącza znak, sygnał, urządzenie ostrzegawcze lub zabezpieczające albo zmienia ich położenie, zasłania je lub czyni niewidocznymi, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny - powiedział dziennik.pl policjant z drogówki.

Dodał, że w razie popełnienia takiego wykroczenia można orzec obowiązek zapłaty równowartości zniszczonego lub uszkodzonego przedmiotu albo obowiązek przywrócenia do stanu poprzedniego.

Tabliczka pojawiła się przed majówką?

Kto ponosi odpowiedzialność i powinien spodziewać się konsekwencji za przerobienie znaku drogowego? Filozof Jan Hartman ma na ten temat swoją teorię i podzielił się nią na Facebooku.

"Brawo krakowscy partyzanci demokracji! Śmiech serdeczny w nos patałachów, które przez pięć dni nie zdołały się skapnąć" - stwierdził Hartman.