Jednak firmy leasingowe część winy za taki stan zrzucają na koncerny motoryzacyjne. Artur Sudenis z Athlon Car Lease uważa, że wśród polskich przedsiębiorców można by sprzedać o wiele więcej ekologicznych samochodów, tyle że w ofercie koncernów nie ma ich zbyt wiele, a na dodatek trzeba na nie długo czekać.
Faktycznie - czas oczekiwania jest nawet dwa razy dłuższy niż w przypadku realizacji zamówienia na pojazd z silnikiem spalinowym.
Najdłużej, cztery miesiące, trzeba czekać na volkswagena jettę hybrid. Trzy miesiące potrwa dostawa nissana leaf i elektrycznych aut Renault. W tym ostatnim przypadku termin dostawy jest zróżnicowany ze względu na liczbę zamówionych pojazdów - do połowy września poczekają klienci indywidualni, zaś duże zamówienia flotowe mogą być zrealizowane najwcześniej w listopadzie.
- Elektryczne modele są produkowane w tych samych zakładach co ich odpowiedniki spalinowe, więc do terminu dostawy po prostu liczy się kolejność napływania zamówień do produkcji – wyjaśnia Grzegorz Paszta z Renault Polska.
Szybsze dostawy gwarantują sprzedawcy ekologicznych aut Opla i Toyoty. – Opla amperę można mieć w ciągu czterech dni roboczych – zapewnia Klara Ufnalewska z GM Poland. Ale już w przypadku zamówienia flotowego, czyli np. 100 sztuk, czas oczekiwania wydłuża się do dwóch tygodni, a to dlatego, że samochody trzeba sprowadzić z centrali europejskiej.
W takim mniej więcej czasie pojazdy dostarcza największy sprzedawca ekologicznych aut w Polsce – Toyota. Maciej Gorzelak z Toyota Motor Poland zapewnia, że termin oczekiwania na jeden z sześciu modeli hybrydowych wynosi od dwóch do czterech tygodni.
– W przypadku hybrydowego Yarisa czy Aurisa, również w nadwoziu kombi, jest ona identyczna jak w wersji z silnikami benzynowymi czy Diesla. Dotyczy to także zakupów flotowych – zapewnia Gorzelak.
– Samochody elektryczne jeszcze przez wiele lat będą mało znaczącą częścią rynku. Co innego hybrydy. Chociaż dzisiaj to wciąż nisza, to jednak ich udział powinien stopniowo się zwiększać, m.in. za sprawą coraz szerszej oferty – twierdzi Wojciech Drzewiecki, szef Instytutu Samar, który monitoruje rynek motoryzacyjny w naszym kraju.
Według ekspertów podstawową barierą jest cena. Przede wszystkim ze względu na skomplikowaną technologię, wciąż jest ona wyższa średnio o 25–40 proc. od wersji z klasycznym napędem. Jednak przewagą tych samochodów są koszty eksploatacji. Hybrydy w ruchu miejskim spalają średnio 4 l paliwa na 100 km, połowę tego, co auta z klasycznym napędem. Jeszcze bardziej atrakcyjnie pod tym względem wyglądają pojazdy elektryczne, które do poruszania się w ogóle nie potrzebują paliwa. Koszt eksploatacji wiąże się jedynie z kosztem energii elektrycznej potrzebnej do naładowania baterii. Średnio 100 km można pokonać za ok. 6 zł.