Szef związku kółek rolniczych Władysław Serafin pożegna się z Polskim Stronnictwem Ludowym. Wniosek o wykluczenie go z partii trafił już do partyjnego sądu dyscyplinarnego w województwie śląskim - potwierdził rzecznik PSL Krzysztof Kosiński.
Przypominamy, że Władysław Serafin wpadł w sidła drogówki za przekroczenie prędkości - w terenie zabudowanym zamiast jechać z dozwoloną prędkością 50 km/h pędził za kółkiem volkswagena passata 111 km/h. Kary uniknął ponieważ jak pisała „Gazeta Wyborcza” miał policjantom pokazać legitymację z unijnymi pieczęciami ważną do 2015 r. Potem miało wyjść na jaw, że Serafin nie ma prawa siadać za kierownicą - 3 lata temu stracił prawo jazdy. Policja wszczęła postępowanie o trzy wykroczenia: przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 61 km, kierowanie bez uprawnień oraz przywłaszczenie sobie stanowiska lub tytułu.
Dopiero teraz sam zainteresowany zabrał głos w tej sprawie. Oto oświadczenie Władysława Serafina…
"W związku z zaistniałą sytuacją oraz faktem, iż media posługują się niesprawdzonymi i nieprawdziwymi informacjami, które są przekazywane w obieg publiczny, zmuszony jestem przedstawić moje oświadczenie.
W związku z artykułem, który ukazał się w Gazecie Wyborczej w dniu 04.02.2013r. dotyczącym incydentu na drodze w dniu 20 stycznia 2013 roku, w godzinach popołudniowych w Sieradzu, chciałbym przedstawić bieg zdarzeń i zdementować nieprawdziwe informacje, które zostały przekazane i są mnożone przez media. Publikowane informacje naruszają moją godność i powodują trudną dla mnie sytuację, gdyż część opisanych faktów nigdy nie miała miejsca.
Zatrzymanie przez policję miało miejsce w dniu 20 stycznia 2013roku koło godz. 15:00 w miejscowości Sieradz. Zostałem zatrzymany do kontroli, gdzie kontrolujący mnie policjant poinformował mnie o przekroczeniu prędkości i poprosił o dokumenty.
W związku z tym przekazałem kontrolującemu cztery dokumenty:
1. Dowód osobisty.
2. Dowód rejestracyjny.
3. Prawo jazdy.
4. Legitymację służbową Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego.
Po kilkunastu minutach zostałem poproszony, więc wysiadłem ze swojego auta i udałem się w kierunku radiowozu, ale nie do wnętrza radiowozu. Rozmowa z policjantami odbyła się przez uchyloną szybę, a w tym czasie wewnątrz kierowanego przeze mnie samochodu na miejscu pasażera zasiadał mój kierowca, który zawsze ze mną podróżuje.
Na co dzień jeżdżę z kierową, tak tez było w Sieradzu, kierowca siedział obok mnie, ponieważ odsypiał trudy podróży a ja go zastąpiłem na chwilę w mieście i to przyznaje jest mój błąd.
Kontrolujący mnie funkcjonariusz poprosił mnie o wyjaśnienie jak rozumieć przedstawiony dokument - legitymację służbową EKES.
Wytłumaczyłem wtedy funkcjonariuszowi, iż w dokumencie jest informacja w jedenastu językach jak należy ten dokument interpretować.
Niestety kontrolujący mnie funkcjonariusz nie znał żadnego z tych 11 języków, więc wytłumaczyłem mu, że członkowie Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego są chronieni immunitetem jak np. Europarlamentarzyści. Udałem się z powrotem do samochodu.
Po ok. 15-20min. Zostałem ponownie zaproszony i ponownie przez uchylona szybę w radiowozie funkcjonariusz poinformował mnie że: „trochę to trwało bo sprawdzaliśmy dokumenty, ale wszystko jest w porządku. Zwracam panu prawo jazdy, co prawda, nie jest Pan zgodnie z danymi uprawniony do kierowania, ale nie mam dyspozycji o zatrzymaniu prawa jazdy”.
W rozmowie z policjantami nie powoływałem się na immunitet, ale pokazałem legitymację służbową, która została przekazana policjantowi, który miał ją przy sobie przez ok. 30 min.
Zatem nie "machałem" jak podkreślają media, a przekazałem dokument. Jestem przekonany, że w sprawie dokumentu policjant prowadził konsultacje. Immunitet nie chroni przed otrzymaniem mandatu. To błąd interpretacyjny policjanta, dziennikarzy i polityków.
Istotnym faktem w obecnej interpretacji zdarzeń przez media jest fakt, iż tuż po zatrzymaniu policjant rozpoznał mnie i zwracał się do mnie "panie pośle", a byłem trzykrotnie posłem RP i taki zwrot jest czymś normalnym, a nie nadużyciem. Jak on to dalej zinterpretował to jego sprawa. Na dokumencie, który posiadał przez 30 min są tylko znaki Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego i nie ma symboli Parlamentu Europejskiego.
Taki sam immunitet jak ja, posiadają wszyscy członkowie Europejskiego Komitetu Ekonomicznego-Społecznego, również eurodeputowani oraz wysokiej rangi Komisarze i Dyrektorzy UE. Te same zapisy dotyczą wszystkich osób, we wszystkich krajach UE.
Fabrykowanie informacji, iż dotyczy to tylko mnie na czas dojazdu do i z Brukseli, jest nieprawdą, gdyż dotyczy wszystkich przedstawicieli w taki sam sposób, zarówno w Polsce i Europie.
Mamy dzisiaj do czynienia ze złą interpretacją. Szkoda, że przed przedstawianiem osądów politycy i media nie zapoznali się z przepisami zawartymi Protokole nr 7 w sprawie przywilejów i immunitetów Unii Europejskiej. Immunitet obowiązuje w czasie dojazdu do, i na miejsce obrad. A to, że policjant ubzdurał sobie i napisał, że jestem europosłem, to jego sprawa, a nie moja. Nieprawdą jest, że „machnąłem immunitetem i pojechałem”. Z pewnością zażądam od prokuratury nagrań z rozmów policjantów, którzy przeprowadzali moją kontrolę.
Jeśli policjant mówi mi, że przystępuje do wystawienia mi mandatu, to ja go przyjmuje, to oczywiste, tak jak przyjmuję je od 2006 roku od kiedy mam immunitet. To w 2007, 2008 nazbierałem punktów 24, co jest ewidentnym dowodem, że nigdy zasłaniałem się immunitetem.
Policjant podczas kontroli w Sieradzu, po wylegitymowaniu, udzielił mi kary pouczenia i zwrócił dokumenty. Nie odmówiłem przyjęcia mandatu, ponieważ nie otrzymałem takiej informacji o udzieleniu mi mandatu.
Podczas kontroli policjant nie wykonał dwóch czynności wobec mojej osoby:
1. Nie zaproponował mi przyjęcia mandatu, zatem nie mogłem odmówić,
2. Nie poinformował mnie że uznał immunitet i występuje na drogę sądową.
Uznałem, że pouczenie zakończyło postępowanie. To, że tak określane są prawa dla wszystkich europosłów oraz innych osób objętych immunitetem określają dokumenty UE. Zatem każdy posiadacz analogicznego dokumentu UE, który nie zapłacił mandatu jest w takiej samej sytuacji jak ja. Jeśli policjant mówi, że odstępuje od wystawienia mandatu, znaczy to że policjant zakończył czynności i można jechać dalej. Policjant pouczył mnie, a nie zaproponował przyjęcia mandatu. Odprowadził mnie do samochodu i powiedział : "Szerokiej drogi Panie Władysławie. Tylko wolniej proszę". Z związku z powyższym liczę, iż przejrzyście przedstawiłem zaistniałą sytuację."