Przedstawiciele zakładu nie precyzują, kiedy wystartuje produkcja nowego auta oraz ile firma zainwestuje w to przedsięwzięcie. Wiadomo, że chodzi o samochód dostawczy, który zastąpi w przyszłości produkowany od listopada 2003 r. model Caddy. To już leciwa konstrukcja – zwykło się przyjmować, że żywotność modelu wynosi od pięciu do siedmiu lat.
– Wystąpiliśmy na razie z pytaniem do miejskiej pracowni urbanistycznej, co możemy budować w naszym zakładzie – zastrzega Piotr Danilewicz, rzecznik prasowy Volkswagena Poznań. Jednak eksperci przypominają, że podobnie było przed dwunastoma laty, gdy ważyły się decyzje dotyczące ulokowania w fabryce produkcji Caddy’ego. Wprowadzenie go do produkcji wiązało się z rozbudową zakładu i zwiększeniem jego mocy wytwórczych z 40 tys. do ponad 170 tys. sztuk samochodów rocznie. Wtedy koncern wydał na przygotowanie przedsięwzięcia aż 300 mln euro. Obecnie można spodziewać się podobnej skali inwestycji.
Volkswagen to niejedyna fabryka samochodów w Polsce, w której mogą być w najbliższym czasie wydane niemałe kwoty. Rynek spekuluje na temat dużych szans gliwickiego Opla w związku z planowaną przez General Motors reorganizacją w Europie. Według „The Wall Street Journal” koncern chce zamknąć fabryki Opla/Vauxhalla w niemieckim Bochum i brytyjskim Ellesmere Port. Do Europy ma natomiast zostać przeniesiona produkcja chevroletów z Korei Południowej. I właśnie w tym kontekście eksperci najczęściej wskazują właśnie Gliwice.
Coraz częściej mówi się też o reaktywacji warszawskiej fabryki FSO. Spekuluje się o możliwej produkcji na Żeraniu jednego z modeli Nissana. Przedstawiciele Opla, FSO Żerań i Nissana nie komentują tych informacji. Jednak firma doradcza Deloitte zwraca uwagę na coraz lepsze nastroje w branży motoryzacyjnej w naszym kraju. Z opublikowanego niedawno raportu wynika, że 60 proc. producentów działających w tym sektorze uważa za bardzo prawdopodobne uruchomienie w najbliższym czasie nowych inwestycji. – Źródeł optymizmu można upatrywać we wzroście zamówień na rynkach europejskich i ogólnej kondycji światowej gospodarki – mówi Tomasz Pałka, menedżer w dziale doradztwa podatkowego Deloitte.
Reklama
Same koncerny, biorąc pod uwagę niepewną sytuację na rynku europejskim w 2012 r., nie zamierzają nawet publikować rocznych planów produkcji, zakładając, że i tak będą one musiały zostać skorygowane w ciągu roku. Zakładają przy tym ruch zarówno w dół, jak i w górę.
W 2011 r. z linii tyskiego zakładu Fiata wyjechało 467,8 tys. samochodów, z poznańskiego Volkswagena 177 tys. aut, a z gliwickiego Opla – 173,9 tys. aut.