Dziś, by można było zarejestrować sprowadzony z Wysp Brytyjskich samochód, trzeba przełożyć układ kierowniczy i pedały sterowania na lewą stronę pojazdu oraz dostosować oświetlenie i lusterka do ruchu prawostronnego. Według zapowiedzi Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej w przyszłym roku mają szansę wejść jednak w życie przepisy łagodzące te wymagania. Projekt założeń nowelizacji prawa o ruchu drogowym (t.j. Dz.U. z 2012 r., poz. 1137 ze zm.) trafił do kancelarii premiera. Według planów resortu nie będzie już obowiązku przekładania kierownicy i pedałów gazu, sprzęgła i hamulca.
To reakcja na toczące się przeciwko Polsce postępowanie przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie niestosowania przepisów dyrektywy Rady 70/311/EWG w sprawie zbliżenia ustawodawstw państw członkowskich odnoszących się do układów kierowniczych pojazdów silnikowych i ich przyczep, a także dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady z 5 września 2007 r. ustanawiającej ramy homologacji pojazdów silnikowych i ich przyczep oraz układów, części i oddzielnych zespołów technicznych przeznaczonych do tych pojazdów.
Kierowcy zaoszczędzą
Na te zmiany czeka wielu Polaków mieszkających na Wyspach, którzy wracając, chcieliby sprowadzić również kupione tam samochody. Dzięki temu zaoszczędzą na przeróbce auta. Dziś, w zależności od rodzaju samochodu, za taką zmianę trzeba zapłacić od 4 do nawet kilkunastu tysięcy złotych.
Kontrowersje budzi za to kwestia bezpieczeństwa i ewentualnych zagrożeń dla ruchu drogowego, jakie może powodować dopuszczenie do ruchu aut z kierownicą po prawej stronie. Eksperci nie są jednomyślni.
– Podstawowe zagrożenie, jakie wynika z nieprzystosowania auta pojazdu do przeciwnego kierunku jazdy, to niedostateczna widoczność z miejsca kierowcy. Znajduje się on zbyt blisko prawego pobocza drogi i podczas manewru wyprzedzania nie dysponuje odpowiednim polem widoczności do przodu, by móc bezpiecznie wykonać ten manewr – mówi Mikołaj Krupiński z Instytutu Transportu Samochodowego.
Według eksperta już samo przygotowanie do wyprzedzania powoduje w takim pojeździe konieczność zbyt dużego wysunięcia pojazdu na sąsiedni pas ruchu, co w przypadku drogi mającej po jednym pasie ruchu w każdym kierunku może doprowadzić do zderzenia czołowego z pojazdem nadjeżdżającym z przeciwka.
– A trzeba pamiętać, że w Polsce przeważającą większość dróg stanowią te jednojezdniowe. Bezpieczne wykonanie wyprzedzania autem z kierownicą po prawej stronie wymaga jego rozpoczęcia z wielokrotnie większej odległości, aby kierowca miał odpowiednią widoczność. To w oczywisty sposób wydłuża drogę, na której wykonywany jest manewr i jego czas – zauważa Krupiński.
Branża straci
Nie zgadza się z tym jednak Marek Stępień z PZMot.
– Małpę można nauczyć jazdy, to tylko kwestia doskonalenia techniki. Tak więc kierowca, który przesiada się do auta z kierownicą po prawej stronie, powinien wziąć kilka lekcji w ośrodku doskonalenia techniki jazdy. Problem w tym, że żaden z takich ośrodków nie posiada tego typu aut – wskazuje ekspert, jednocześnie zaznaczając, że nie jest zwolennikiem zmiany przepisów.
– Rząd powinien przeanalizować, czy bardziej nie opłaci się zapłacić karę za niestosowanie się do unijnych przepisów, ale mieć inne pożytki. Takie zmiany nie leżą w interesie ani firm samochodowych posiadających fabryki w Polsce, ani warsztatów. Przyczynią się do zwiększenia importu używanych aut, co w sytuacji gdy samochody w Polsce się nie sprzedają, serwisy padają, a dilerzy ledwo ciągną, może mieć fatalne skutki dla branży motoryzacyjnej - wyjaśnia Marek Stępień.
Choć przerabianie „anglików” jest dość powszechne, to eksperci Instytutu Transportu Samochodowego radzą, by robić to u naprawdę dobrych specjalistów.
– Przemontowanie np. pedału hamulca wiąże się z koniecznością dość dużej ingerencji, co może mieć znaczący wpływ na sprawność jego działania. Natomiast ingerencja w położenie układu kierowniczego może skutkować zmniejszeniem sztywności nadwozia – tłumaczy Mikołaj Krupiński.
Etap legislacyjny
Projekt założeń ustawy