Choć rząd jest przeciwny rejestracji w Polsce samochodów z kierownicą po prawej stronie i sądzi się w tej sprawie z Komisją Europejską, prace nad przepisami dopuszczającymi angliki na nasze drogi nabierają tempa. Coraz bardziej prawdopodobne są bowiem klęska przed Trybunałem Sprawiedliwości UE i dotkliwe unijne sankcje.
Jak poinformowała DGP kancelaria premiera, nad założeniami nowelizacji ustawy – Prawo o ruchu drogowym pochylił się Stały Komitet Rady Ministrów. – Ze względu na uwagi Ministerstwa Gospodarki i Środowiska oraz zapewnienie bezpieczeństwa ruchu drogowego projekt został skierowany ponownie do Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju w celu przygotowania tekstu uwzględniającego to zagadnienie oraz rozwiązania w innych krajach UE – odpowiedziała kancelaria premiera.
Obecnie po naszych drogach porusza się niemal 5 mln sprowadzonych z zagranicy samochodów osobowych zarejestrowanych po raz pierwszy w kraju.
Większość aut sprowadzamy z Niemiec. Część z nich stanowią angliki, czyli pojazdy z Wysp Brytyjskich z kierownicą po prawej stronie.
Ich zaletą jest cena. Z danych serwisu OtoMoto.pl wynika, że mogą być tańsze nawet o 7 tys. zł od odpowiednika sprowadzonego z Niemiec. Ale mają istotną wadę – mogą być niebezpieczne, m.in. z uwagi na mocno ograniczoną widoczność podczas wyprzedzania na drogach jednojezdniowych.
Polskie prawo nie zezwala na rejestrację u nas takich aut. To oznacza, że ich właściciele muszą dokonywać przeróbek (zmiany w układzie kierowniczym czy desce rozdzielczej). Średnia cena tzw. przekładki to wydatek od 4 do nawet 10 tys. zł.
To nie spodobało się Komisji Europejskiej, która w 2011 r. wytoczyła Polsce sprawę przed Trybunałem Sprawiedliwości UE. Jeszcze kilka tygodni temu rzecznik generalny TSUE Niilo Jaaskinen stwierdził, że Polska powinna zezwolić na rejestrację samochodów z kierownicą po prawej stronie, gdyż zakaz ten jest nieproporcjonalny do celu, jaki ma być osiągnięty, tj. bezpieczeństwo ruchu drogowego.
Wygląda na to, że rząd nie ma pomysłu na wyjście z tej sytuacji. Oto możliwe rozwiązania:
● Scenariusz nr 1. Rząd konsekwentnie sprzeciwia się dyrektywom unijnym i nie zezwala na rejestrację anglików w Polsce. To oznaczałoby poważne naruszenie prawa unijnego i narażenie się na wielomilionowe sankcje finansowe oraz pokrycie kosztów postępowania przed TSUE;
● Scenariusz nr 2. Rząd dopuszcza rejestrację anglików w Polsce. Polskę czeka zalew osobówek sprowadzonych z Wielkiej Brytanii. Wzrasta liczba wypadków;
● Scenariusz nr 3. Angliki mogą być u nas rejestrowane, ale nie ma to większego wpływu na bezpieczeństwo na drogach.
Ministerstwo Gospodarki szacuje, że po zniesieniu barier prawnych na nasz rynek trafiać może nawet 200 tys. takich aut rocznie. Zdaniem Andrzeja Grzegorczyka ze stowarzyszenia Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego szacunki te są przesadzone. – Do zakupu anglika zniechęcać może problem z dostępem do części oraz ich serwisowaniem – twierdzi ekspert. Ale takie auta sprowadzać mogą do nas przede wszystkim Polacy wracający z emigracji zarobkowej w Wielkiej Brytanii. Na razie w takiej sytuacji zazwyczaj muszą się rozstawać ze swoimi czterema kółkami, do których przywykli. W razie liberalizacji polskich przepisów rozstania przestaną być konieczne.
Pojazd (nie)mile widziany
W sprawie anglików murem za Polską stoi Litwa, której Komisja Europejska również wytoczyła postępowanie przed trybunałem w Luksemburgu. Jednak nie wszystkie kraje europejskie (i nie tylko) obawiają się pojazdów z kierownicą po innej stronie.
Jak mówi Dominik Buszta z firmy Frost & Sullivan, takie samochody można spotkać często na drogach Syberii. Sprowadzane są tam z Japonii, kraju o ruchu lewostronnym. Kilka lat temu na szczeblu federalnym pojawił się pomysł, żeby zabronić ich rejestracji. Zakaz był krótkotrwały. – Podobnie jak w Polsce argumentem było bezpieczeństwo. Jednak ze statystyk wynikało, że takie auta nie uczestniczą aż tak często w zdarzeniach drogowych, a nawet jeśli, to i tak spełniają wyższe standardy bezpieczeństwa. Właściciele pojazdów świadomi zwiększonego ryzyka nawet montują w nich dodatkowe lusterka – mówi Buszta.
Kierownicy po prawej stronie nie boją się też Francuzi, Niemcy i Włosi. Warto jednak zauważyć, że w tych krajach import używanych aut z rynku brytyjskiego to zjawisko marginalne. Szczególnie we Włoszech stanowią one raczej kolekcjonerski rarytas, bowiem z Wysp za Alpy trafiają głównie używane auta luksusowe i sportowe. Z kolei we Francji samochód sprowadzony z Wielkiej Brytanii musi być nowy i wyprodukowany na Wyspach. W aucie należy zmienić przednie reflektory na dostosowane do ruchu lewostronnego.
Zdaniem Dominika Buszty w polskim sprzeciwie wobec pojazdów z kierownicą po prawej stronie chodzi nie tylko o bezpieczeństwo, lecz także o pieniądze. – To kolejna odsłona walki z importem samochodów używanych, aby zachęcić kierowców do kupna aut w Polsce. Na pewno lobbing firm motoryzacyjnych jest również istotny – mówi.