Chodzi o ustawę, zgodnie z którą zagraniczni przewoźnicy, przejeżdżający przez Niemcy, powinni otrzymywać co najmniej 8,5 euro za godzinę pracy.
Europoseł PiS Tomasz Poręba podkreślał, że niemieckie regulacje są sprzeczne z unijnym prawem. Chociażby z Traktatem Lizbońskim, który gwarantuje swobodny przepływ kapitału, usług i towarów czy dyrektywą o pracownikach delegowanych.
Podobnie uważa europoseł SLD Bogusław Liberadzki, który dodaje, że Niemcy nie mogą narzucać reszcie Europy swoich zasad. Inne państwo nie powinno się mieszać na przykład w to jaki jest system płac i ile stanowi płaca zasadnicza i inne składniki płacowe, a Niemcy chcą ustanowić i narzucić nam, że 8,5 euro to jest płaca zasadnicza - mówi Liberadzki.
Europosłanka Elżbieta Łukacijewska dostrzega w niemieckiej ustawie poważne zagrożenie dla polskiego sektora transportowego. Ona ma za zadanie wyeliminować polski sektor transportowy, czy sektor transportowy z tych nowych krajów, gdzie siłą rzeczy płaca jest na trochę innym poziomie, bo i koszty mamy inne - mówi europosłanka PO.
Za niemieckimi przepisami dotyczącymi płacy minimalnej opowiedzieli się nie tylko europosłowie z Niemiec, ale także ze Szwecji, czy Wielkiej Brytanii. Ich zdaniem są one właściwym rozwiązaniem w walce z dumpingiem socjalnym. O tym czy niemieckie regulacje mogą być stosowane wkrótce ma zdecydować Komisja Europejska.