Z wyliczeń Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że w ciągu trzech kwartałów tego roku zakłady zebrały o 5,57 proc. mniej składki z ubezpieczeń OC i 6,53 proc. mniej z AC. W sumie udało im się sprzedać polisy za 10,1 mld zł – rok temu na koniec września mieli w portfelach o ponad pół miliarda więcej.
Tracili prawie wszyscy. Z dostępnych danych na połowę roku wynika, że najwięcej straciło PZU – ok. 170 mln zł. Drugi w tym zestawieniu był InterRisk, który odnotował wynik gorszy o niemal 65 mln zł. O tym, jaki ciężki był rok, świadczy fakt, że tylko dwóm firmom udało się poprawić wyniki handlowe: Ergo Hestia zwiększyła sprzedaż polis OC o ponad 15 mln zł, zaś Allianz zyskał w AC – 4,4 mln zł.
Straty wynikały z tego, że ubezpieczyciele walcząc o klienta, prześcigali się w wysokości udzielanych rabatów. Proama oferowała zamiast ustawowych 60 proc. zniżki dla bezszkodowych kierowców aż 70 proc. A z kolei PZU ostatnio zaproponowało nawet dodatkowe 15 proc. za przejście do nich z innego zakładu.
Wyższe zniżki nie wszystkich jednak przekonują, Polacy rezygnują z nieobowiązkowych polis AC – liczba tych ubezpieczeń spadła na koniec trzeciego kwartału tego roku w porównaniu ze stanem sprzed roku o ok. 54 tys.
Reklama
– Wynik techniczny z ubezpieczeń autocasco wyniósł po trzech kwartałach 367 mln zł i był o ok. 27 proc. gorszy niż przed rokiem – wylicza Marcin Tarczyński, analityk Polskiej Izby Ubezpieczeń. – Wynik techniczny z ubezpieczeń OC wyniósł plus 106 mln zł w porównaniu ze stratą 77 mln zł rok wcześniej. Trzeba jednak zaznaczyć, że podanie samego zbiorczego wyniku technicznego z OC nie oddaje sytuacji rynkowej. Należy dodać, że obecnie zyski z OC komunikacyjnego notują jedynie cztery zakłady ubezpieczeń, z czego w trzech przypadkach nie przekraczają one kilku milionów złotych. 19 firm ponosi straty na OC komunikacyjnym – dodaje.
Franz Fuchs, prezes Vienna Insurance Group, zaznacza, że taki los zgotowały sobie same towarzystwa. – Walka o klienta spowodowała, że w ostatnim czasie ceny spadły o 10–20 proc., a prowizje dla agentów za sprzedane ubezpieczenia wzrosły średnio z 15 do 20 proc. – wylicza Fuchs.
Najostrzej zakłady rywalizują o klientów flotowych. Michał Gomowski, wiceprezes Compensy, tłumaczy, że składki dla nowych samochodów ciężarowych w niektórych towarzystwach spadły o połowę. – Z naszych analiz wynika, że dla tirów, które często wyjeżdżają za granicę i mogą tam brać udział w wypadkach, stawka ubezpieczenia nie powinna być niższa niż tysiąc euro, czyli ponad 4 tys. zł – wyjaśnia. – Tymczasem na rynku zdarzają się ceny poniżej półtora tysiąca złotych. Taka składka z pewnością nie pokryje wartości ewentualnej szkody – dodaje.
Fuchs zaznacza, że jeśli firmy nie zrekompensują strat w komunikacji zyskami ze sprzedaży innych ubezpieczeń, czeka ich drastyczna redukcja kosztów. – Sami jesteśmy w tej sytuacji, że jeśli sobie nie poradzimy, będziemy musieli zwalniać ludzi, zamykać oddziały, łączyć spółki – wylicza. – VIG przerabiał już podobny scenariusz w Rumunii, tam w ciągu dwóch lat nasz udział w rynku spadł o połowę, w konsekwencji firma musiała zwolnić setki pracowników i zamknąć dziesiątki oddziałów – dodaje.
W jego ocenie akcjonariusze firm działających w Polsce mają trzy wyjścia – muszą zacząć podnosić ceny, zmienić zarządy albo liczyć się z koniecznością zapłaty słonego rachunku za prowadzoną obecnie politykę cenową.
– Na rynku ubezpieczeń komunikacyjnych mamy obecnie ciekawą sytuację – twierdzi Andrzej Powierża, analityk Citi Handlowego. – Wartość zebranej z rynku składki spada, a zyskowność rośnie. Dzieje się tak, ponieważ większość towarzystw odnotowała mniej szkód z polis OC i AC. To je zachęciło do ostrzejszej walki o klienta, a robią to w najprostszy sposób – obniżając cenę – dodaje. Zaznacza on jednak, że w przeszłości nie udawało się na dłuższą metę utrzymywać takich klientów bez uszczerbku dla zyskowności portfela.
Tracili prawie wszyscy ubezpieczyciele, najwięcej PZU