Generalna Inspekcja Transportu Drogowego prowadzi wzmożone kontrole zagranicznych ciężarówek już od poniedziałku. Do tej pory inspektorzy pracowali tylko w dni robocze między godz. 6 a 22. Wykorzystywali to rosyjscy przewoźnicy, którzy nocą, na zezwoleniu uprawniającym do jednorazowego przewozu towaru między Polską a Rosją, robili po kilka kursów. Wystarczyło wjechać do Polski od strony Litwy, gdzie nie ma kontroli granicznej – to wewnętrzna granica Unii Europejskiej.
Pod szczególnym nadzorem ITD znalazły się więc okolice granicy w Budzisku. Nocą pojazdy kontroluje tam policja, ale gdy okazuje się, że rosyjski kierowca naruszył przepisy, wzywani są inspektorzy.
Zwiększone kontrole rosyjskich kierowców mają szerszy kontekst. Jak przed tygodniem informował DGP, 2 maja Rosja wprowadza przepisy nakładające wysokie – sięgające 50 tys. zł – grzywny dla zagranicznych przedsiębiorstw transportowych łamiących rosyjskie przepisy. Tyle że rosyjscy kontrolerzy dość swobodnie interpretują postanowienia umowy podpisanej przez Polskę i Rosję – często sugerują się np. krajem pochodzenia towaru (zwykle kraj trzeci), a nie miejscem jego załadunku (w polskim porcie). I nakładają grzywny, a czasami nawet zawracają polskie tiry.
Zdaniem prezesa Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Jana Buczka, utrudniając życie polskim transportowcom, Rosjanie chcą doprowadzić do przejęcia całego rynku przewozów Europa – Wschód. Podobnego zdania jest nasz rząd. Były konsultacje ze środowiskiem przewoźników. Wypracowano stanowisko, zgodnie z którym sprawa wymaga pilnej reakcji – przyznaje Mikołaj Karpiński, rzecznik resortu transportu. Postanowiono również, że jeśli do 27 kwietnia Rosja nie dostarczy jednoznacznej wykładni nowych przepisów, strona polska rozważy zawieszenie obowiązującej umowy dwustronnej.
Reklama
Jeśli dojdzie do zawieszenia umowy, zarówno firmy transportowe z Rosji, jak i z Polski mogą się znaleźć w poważnych tarapatach. Żadna ze stron nie będzie mogła korzystać z przysługującej jej puli 150 tys. jednorazowych zezwoleń na przewóz towarów. Gdy do podobnego kryzysu z zezwoleniami doszło na przełomie 2010 i 2011 r., w ciągu trzech miesięcy straty polskich firm sięgnęły 120 mln zł.