Ministerstwo Finansów po długich sporach z resortem gospodarki postanowiło zaakceptować projekt czwartej ustawy deregulacyjnej, która ma wprowadzić ryczałtowe rozliczenie użytkowania auta po godzinach pracy. Więcej zapłacą ci, którzy jeżdżą pojazdami z silnikami powyżej 2000 cm sześc. Projekt zakłada, że każdy pracownik zapłaci taki sam podatek – pracodawca doliczy mu go do miesięcznego PIT, niezależnie od tego, ile faktycznie takim autem przejedzie.
Dr Jowita Pustuł, doradca podatkowy w J. Pustuł, M. Przywara Doradztwo Podatkowe, mówi, że sama propozycja wprowadzenia jakiegoś mechanizmu rozliczenia tego typu świadczeń jest słuszna. Podkreśla, że obecnie izby skarbowe w interpretacjach uważają, iż pracownikom należy doliczyć przychód za korzystanie ze służbowych aut, wyliczając go na podstawie cen rynkowych wynajmu. Dla zakładów pracy taki sposób obliczania przychodu jest dużym utrudnieniem.
– Propozycja doliczania pracownikowi ryczałtu niezależnie od tego, ile samochodem faktycznie będzie jeździł, jest jednak wątpliwa z punktu widzenia obecnego systemu opodatkowania PIT – dodaje Jowita Pustuł.
Resort gospodarki szacuje, że w Polsce jest ok. 800 tys. służbowych aut.