Dzisiaj kary nakładane są tylko na kierowców samochodów ciężarowych, którzy przekraczają dopuszczalne masy. Problem w tym, że również właściciele mniejszych pojazdów przeładowują je ponad miarę.
– Przewóz ładunku samochodem o masie do 3,5 tony nie wymaga posiadania licencji. Tyle że zdarza nam się zatrzymywać pojazdy, które w rzeczywistości ważą nawet 8 ton, tak bardzo są przeładowane. Dzisiaj możemy kierowcę jedynie ukarać mandatem do 500 zł – mówi Alvin Gajadhur, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.
Sytuację zmienić ma nowelizacja ustawy o drogach publicznych, której projekt przygotowało Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej. Wprowadzi ona nowy rodzaj kar administracyjnych - właśnie za przekroczenie dopuszczalnej masy całkowitej pojazdu, określonej w dowodzie rejestracyjnym.
Przewidziano trzy rodzaje sankcji:
● 500 zł – gdy waga pojazdu przekracza nie więcej niż o 10 proc. dopuszczalną masę,
● 2 tys. zł – gdy przekroczenie wynosi od 10 do 50 proc.,
● 5 tys. zł – w przypadku cięższych naruszeń.
Decyzję administracyjną o nałożeniu takiej kary będą podejmować policja, Inspekcja Transportu Drogowego, Straż Graniczna i Służba Celna.
Z uzasadnienia projektu wynika, że przeciążanie samochodów staje się coraz większym problemem. Z danych GITD wynika, że na 10 tys. pojazdów od kilkudziesięciu do kilkuset jest przeciążonych. Walkę z tym zjawiskiem ma wspomóc system trzystu wag preselekcyjnych, rozmieszczonych w całym kraju.
Nowelizacja ma też zwolnić z opłaty elektronicznej za przejazd po drogach krajowych niektóre typy pojazdów. Za darmo można będzie ciągnąć przyczepę samochodem, którego masa nie przekracza 3,5 tony. Opłata nie będzie też obowiązywała autobusów przewożących niepełnosprawnych oraz przystosowanych do przewozu takich osób pojazdów specjalnych.
Etap legislacyjny
Uzgodnienia międzyresortowe
Ot, POmatołki - kolejny kranik do spuszczania kasy z Polaków chcą odkręcić, a nie dbać o Wasze bezpieczeństwo... Lemingi...
To chyba dobrze, że niszczyciele dróg będą płacić
1. U każdego producenta samochodów dostawczych mogę zamówić samochód ze wzmocnionym zawieszeniem, na kołach bliźniaczych. Technicznie jest on przystosowany do znacznie większych ładunków a rejestrowany jest do 3,5 T DMC - przeładowanie jest zatem tylko "administracyjne"
Sam mam taki pojazd kupiony we Francji. Ma podwójną tabliczkę znamionową. Po zainstalowaniu tachografu jest rejestrowany na 7 T DMC.
2. Restrykcyjne ściganie takich pojazdów wykończy drobne rzemiosło, usługi. handel. Trudno sobie wyobrazić, że dekarz wiozący paletę papy, beczkę lepiku, sprzęt i brygadę na mały dach będzie w stanie zakupić "ciężarówkę", utrzymać ją, zatrudnić kierowcę itd. Będzie musiał zlecać transport innej firmie - a to nieźle kosztuje i trudno zsynchronizować. A często są zakazy wjazdu.
3. Rozumiem i popieram ściganie przeładowanych samochodów wykonujących transport zarobkowy. Ale transportujący na potrzeby własne (świadczenie usług) powinni być jednak traktowani inaczej. Przecież dostawczak przeładowany o 500 kg a nawet tonę nie stanowi zagrożenia i nie niszczy dróg.
Tu chodzi tylko o zrealizowanie planu Rostowskiego uzyskania miliardów z mandatów.
I uzależnione od tonażu, co innego przeciążone Kangoo a co innego tzw. Tir...
Przecież w Polsce każdy ma wszystko gdzieś.