Chodzi o przepisy z tzw. "pakietu transportowego" z 2009 r. Państwa członkowskie dostały dwa lata na przygotowanie się do ich obowiązywania. Rozporządzenia nakładają na przedsiębiorców wymóg posiadania licencji na przewozy, wydawanych na nowych zasadach: żeby licencję uzyskać, firma transportowa musi mieć stałą siedzibę i bazę eksploatacyjną w kraju członkowskim i posiadać zdolność finansową, czyli dysponować rezerwami w wysokości co najmniej 9 tys. euro za pierwszy samochód i 5 tys. euro za każdy kolejny.

Reklama

Ponadto przedsiębiorca musi wyznaczyć pracownika posiadającego certyfikat zarządzającego transportem lub zlecić zarządzanie transportem zewnętrznemu specjaliście, musi także cieszyć się dobrą reputacją.

Jak zauważyła na czwartkowym spotkaniu z dziennikarzami Joanna Dudek z Deloitte, rozporządzenia będą w krajach członkowskich stosowane bezpośrednio, co oznacza, że nie potrzeba dokonywać zmian w prawie. Jednak - jak zaznaczyła - właściwe osadzenie w polskim prawie wymaga zmian ustawowych. Podkreśliła, że zmian tych wciąż nie ma.

Jak wynika z informacji z ministerstwa infrastruktury, resort przygotował projekt nowelizacji ustaw o transporcie drogowym i o kierujących pojazdami. Jednak, jak wynika z kalendarza posiedzeń Sejmu, szanse że zostanie ona uchwalona przed 4 grudnia, są bardzo małe. Do czasu uchwalenia ustawy nie będzie więc wiadomo, jak interpretować zawarte w unijnych rozporządzeniach przepisy - nie wiadomo na przykład, czym charakteryzowałby się wymagane przez nie bazy eksploatacyjne, albo jak będzie określona "dobra reputacja" przedsiębiorców transportowych. "Bardzo dużo zależy od tego, w jaki sposób te unijne przepisy będą dostosowane do polskiego prawa, jak ta ustawa będzie ostatecznie wyglądała" - powiedział Tomasz Rutkowski z Deloitte.

Komitet Stały Rady Ministrów przyjął projekt w sierpniu br. Teraz musi on trafić na obrady rządu, a następnie do parlamentu.