Od 4 grudnia firmy transportowe będą musiały spełniać restrykcyjne wymogi UE, by móc dalej działać. Ale wciąż brakuje ustawy, która precyzowałaby, w jaki sposób mają się dostosować do nowych regulacji. Nawet jeśli to zrobią, to i tak urzędy im tego nie poświadczą, bo nie mają wytycznych. Absurdalna sytuacja może potrwać do lutego.
Nowe regulacje wprowadzi pakiet trzech rozporządzeń UE (1071 – 1073/2009), zgodnie z którym przedsiębiorca – aby móc dalej prowadzić firmę – powinien mieć m.in. odpowiednią zdolność finansową, zatrudnić osobę z certyfikatem uprawniającym do zarządzania transportem, cieszyć się dobrą reputacją czy mieć bazę eksploatacyjną (wydzielony teren i z odpowiednim sprzętem).
Rozporządzenia będą bezpośrednio stosowane we wszystkich państwach UE. Konieczne jest jednak przyjęcie krajowych przepisów, które określą przedsiębiorcom, co konkretnie zrobić, by nie stracić licencji. I choć odpowiednia ustawa powinna wejść w życie równolegle z rozporządzeniami 4 grudnia, to jednak jej projekt nie został jeszcze skierowany do prac parlamentarnych. A biorąc pod uwagę tryb legislacyjny, mogłaby zacząć obowiązywać najwcześniej w lutym przyszłego roku. Dlatego nawet jeśli przedsiębiorca chciałby poświadczyć w starostwie spełnienie wszystkich warunków, to i tak na razie odejdzie z kwitkiem. – Nie mamy wytycznych, jak przewoźnikom zaświadczać spełnienie nowych wymogów. Nie wiemy nawet, co im mówić, kiedy do nas dzwonią po informacje – przyznaje Aneta Matysiak, naczelnik wydziału komunikacji urzędu powiatowego w Legionowie.
Zgodnie z przepisami UE od 4 grudnia każdy przedsiębiorca powinien spełniać nowe wymogi, a właściwe organy państw członkowskich będą mogły ich kontrolować. – Prowadzenie działalności przewozowej bez spełnienia wymogów z unijnych rozporządzeń stanowić będzie naruszenie prawa i to bez względu na to, czy zostanie uchwalona polska ustawa w tym zakresie – mówi Tomasz Rutkowski, radca prawny z Deloitte Legal.
Reklama
Ministerstwo Infrastruktury uspokaja, że przedsiębiorcy będą mogli liczyć na pewną tolerancję czasową przy wprowadzaniu zmian. – Właściwy organ może określić odpowiedni termin (do 6 miesięcy – red.) na uregulowanie sytuacji związanej z poszczególnymi warunkami wykonywania zawodu przewoźnika drogowego – mówi Mikołaj Karpiński, rzecznik resortu.
Zdaniem ekspertów to nie rozwiązuje kłopotów firm transportowych. – Przy braku wyjaśnień ze strony polskiej administracji, jak spełniać nowe wymogi, przedsiębiorca dowie się o tym dopiero po kontroli– stwierdza Tomasz Rutkowski. – Szkoda, że zamiast na przepisy, musimy liczyć na wyrozumiałość kontrolerów – komentuje Artur Kamiński ze Stowarzyszenia Prywatnych Przewoźników Międzynarodowych. Ale dodaje, że do bałaganu w prawie przewoźnicy zdążyli przywyknąć.