Rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Dariusz Ślepokura mówi IAR, że śledczy zbadają, czy i ewentualnie dlaczego państwo zostało narażone na niepotrzebne wydatki. Śledztwo wszczęto w sprawie niedopełnienia obowiązków przez urzędników zobowiązanych do tworzenia przepisów regulujących dopuszczalny poziom hałasu w środowisku. Nie wprowadzili oni zmian w stosownym rozporządzeniu ministra środowiska, przez co normy były tak wyśrubowane, że trzeba było kupować niepotrzebne ekrany akustyczne.
Dariusz Ślepokura dodaje, że prokuratorzy przyjrzą się uważnie ministerialnym dokumentom. Przesłuchają także urzędników.
W październiku 2012 roku, w wyniku dziennikarskiego śledztwa, okazało się, że nawet połowa ekranów mogła zostać postawiona niepotrzebnie. "Rzeczpospolita" podała wówczas, że firmy je produkujące zarobiły na nich fortunę. Według "Rz" ekrany stawiano wtedy tam, gdzie powstać wcale nie musiały, np. przy ugorach, lasach. Przez złe przepisy autorstwa ministerstwa środowiska na "ekranowaniu" polskich dróg straciliśmy ok. miliarda zł.
Jesienią 2012 roku gazeta pisała, że w 2007 roku resort środowiska wprowadził w Polsce normy hałasu, które należą do najbardziej restrykcyjnych w Europie. W opinii GDDKiA, gdyby normy zostały zmienione przed drogowym boomem, wtedy okazałby się, że nawet 40 proc. ekranów jest zbędnych.
Po publikacji "Rz", podczas sejmowego expose (12 października 2012 roku) premier Donald Tusk powiedział - Ktoś wprowadził takie normy ekologiczne tak wyśrubowane, że konsekwencją tego była konieczność budowania ekranów nie tam, gdzie to jest rzeczywiście konieczne.
Tusk zaznaczył wtedy, że normy ekologiczne, które wymuszały stawianie ekranów wprowadzono 14 czerwca 2007 roku (za rządów PiS).
Zgadzam się z tymi, którzy uważają, że okoliczności wprowadzenia tej normy powinna zbadać prokuratura. Powiem więcej, zbada to prokuratura - powiedział wtedy szef rządu.