W pierwszym - jak wynika ze źródeł sądowych - Artur P. doprowadził do wypadku, w którym zginęła 9-letnia dziewczynka. Do tragedii doszło w 2002 roku. Sprawa pewnie nigdy nie wyszłaby na jaw, gdyby nie skarga jednego z pracowników uczelni - opowiada przewodniczący związku zawodowego Sierpień 80 Zbigniew Półtorak. Pracownik ten miał pretensje, dlaczego ma być zwolniony z pracy, jeśli jego przełożony mimo gorszych uczynków, może piastować swoją funkcję.
Skazanie Artura P. potwierdził Radiu Wrocław Jacek Gołaczyński, który w tamtym czasie był wiceprezesem Sądu Okręgowego we Wrocławiu. Sędzia udzielał związkowcom wyjaśnień w tej sprawie. Początkowo wyrok brzmiał: 2 lata bezwzględnego pozbawienia wolności. Później skazany wniósł o odroczenie wykonania wyroku, poświadczając swój zły stan zdrowia.
Ostatecznie kara więzienia została zamieniona na trzyletni okres próby. Teraz wyrok uległ już zatarciu co oznacza, że mężczyzna nie figuruje w rejestrze skazanych.
Artur P. zajmuje eksponowane stanowisko na Uniwersytecie Medycznym od 19 lat. Po tym jak związkowcy ujawnili na początku tego roku kolejny wyrok za jazdę po pijanemu w 2013 r. złożył w ubiegłym tygodniu wypowiedzenie z pracy. Trzymiesięczny okres wypowiedzenia rozpocznie się 1 lutego tego roku. Władze uczelni twierdzą, że nie wiedziały o wyrokach.
Komentarze (5)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeNiech sumienie gryzie tych kolegów lekarzy, którzy mu wystawili papiery, które go uchroniły od więzienia i sędziego, który mu zawiesił wyrok. To jest nie do pomyślenia- ZA ZABICIE CZŁOWIEKA PO PIJAKU ZAWIASY. Sędzia powinien odpowiadać za błąd w sztuce prawniczej (o ile taka istnieje)
Niech ich gryzie sumienie do śmierci. No ale jak przekupni lekarze wystawiają lewe kwity, a prawo tak traktuje pijaków morderców na drogach to się nie dziwmy, że tak mamy.
Oto jest Polska.