Uszkodzony pasek alternatora: kiedyś (podobno) sytuację ratowały pończochy
Z brakiem ładowania wiąże się jedna ze z bardziej znanych motoryzacyjnych anegdot. No bo chyba każdy słyszał kiedyś tę słynną historię o tym, że gdy komuś strzelił pasek alternatora, to pożyczało się od pasażerki pończochę, zakładało awaryjnie w miejsce paska i można było jechać dalej. Jeśli była zima, pasażerce mogły zmarznąć nogi, ale z drugiej strony – dzięki swej ofiarności mogła dojechać na miejsce. I obchodziło się bez nocowania w polu (mimo iż co poniektórzy… mogli też na to liczyć).
A na serio, to dziś chyba nikt pończochami już się nie ratuje, ale kłopoty z paskiem alternatora (osprzętu) oraz układem ładowania zdarzają się nadal. Więc gdy na zegarach zapali się czerwona kontrolka z symbolem akumulatora, to wiedz, że masz kłopoty. Usterka układu ładowania nie musi uziemić auta od razu, ale gdy się już pojawi, to lepiej zacząć rozglądać się za bezpiecznym miejscem na postój. I to raczej szybciej niż później.
Na zegarach zapala się kontrolka w kształcie akumulatora. Co to oznacza?
Na początek jednak ważne zastrzeżenie: w tym materiale skupimy się na "tradycyjnych" alternatorach, czyli na takich, jakie większość z nas (wciąż) posiada w swoich samochodach. Układy miękkiej hybrydy (mHEV), hybrydowe i alternatory zintegrowane z rozrusznikiem? Tak, też są i na pewno zasługują na osobne omówienie. Ale innym razem.
A zatem: w przypadku tradycyjnych układów zaświecenie się kontrolki ładowania przeważnie oznacza, że napięcie ładowania spadło z oczekiwanych 13,8-14,6 V (uwaga: to wartości orientacyjne, w określonych przypadkach nawet ładowanie na poziomie 15 V jest dopuszczalne) do wartości znacznie niższych. Lub to, że ładowania nie ma wcale. Dlaczego tak się dzieje? Jak wspomnieliśmy, przyczyn takiego stanu rzeczy może być co najmniej kilka.
Zapaliła się kontrolka ładowania akumulatora. Jakie przyczyny?
Po pierwsze: usterka regulatora napięcia. W jej wyniku alternator – choć sam w sobie jest sprawny – nie ładuje akumulatora z właściwym napięciem, więc na zegarach (zazwyczaj) pojawia się błąd. Po drugie: jakakolwiek usterka związana z samym alternatorem – może to być np. pęknięcie obudowy lub inna awaria (np. zużyte szczotki, łożyska, uzwojenie, diody, koło pasowe - tu może pojawić się też pisk paska). Po trzecie: usterka (np. pęknięcie) paska. W niektórych autach skończy się "tylko" na awarii paska i braku ładowania, ale są i takie silniki, w których zerwany pasek ma szansę "wkręcić się" w napęd rozrządu (np. F4R Renault). I skutecznie go uszkodzić, więc chyba sami rozumiecie, że akurat terminów wymiany zalecanych przez producenta warto jednak przestrzegać. I że regularna wzrokowa kontrola stanu paska to pomysł wcale nie taki głupi, jak mogłoby się co poniektórym wydawać.
I, wreszcie, po czwarte, gdy kontrolka ładowania miga (zapala się, gaśnie, "żarzy się"), to najpewniej chodzi o sytuację, w której z jakichś przyczyn (np. zużycie szczotek alternatora) zaczyna chwilami zanikać. I choć akumulator wciąż jest ładowany, to jednak nie przez cały czas. Pamiętajcie też o tym, że czasem za problem z ładowaniem odpowiada sam akumulator (może to być nawet brudna/poluzowana klema) i to z jego powodu lampka może się na desce zaświecić.
Jazda z zapaloną kontrolką ładowania? Zły pomysł…
Brak ładowania lub brak odpowiedniego ładowania zazwyczaj kończy się jednym i tym samym: akumulator po kilku, kilkunastu kilometrach rozładowuje się, samochód staje i… koniec. Zostaje zazwyczaj holowanie lub laweta. Gdy taka usterka przydarzy się np. w trasie, to naprawdę może być średnio wesoło. Co w takiej sytuacji? Zostaje regeneracja lub wymiana alternatora. Tyle że ze względu na nie zawsze niskie ceny nowych alternatorów wiele osób decyduje się na naprawę – to dobry pomysł, o ile uda nam się znaleźć kogoś, kto umie to robić, nie oszczędza na częściach i daje na usługę sensowną gwarancję. Zamienniki? Trochę loteria, bo zwłaszcza te najtańsze nie zawsze wytrzymują tyle, ile powinny.
Na koniec jeszcze jedna ważna sprawa: dodatkowy problem polega na tym, że objawy świadczące o jego rychłym końcu mogą być bardzo subtelne. Lub nie ma ich wcale. Czasem spod maski słychać dziwne hałasy/piski, czasem oświetlenie przygasa wtedy, kiedy nie powinno, czasem – ze względu na spadki napięcia w układzie – zapalają się kontrolki i wyświetlają komunikaty, ale bywa i tak, że nie dzieje się nic niepokojącego, a usterka pojawia się niczym grom z jasnego nieba. A są i takie sytuacje, kiedy ładowanie zanika, a… kontrolka na desce się nie pojawia. Ani żaden inny stosowny komunikat.