Ofiary wyjazdu na Harley-Davidson Street Glide to przede wszystkim kilka złamanych serc i setki skręconych głów. Nie bez przyczyny mówi się, że na parkingu przez gabinetami psychoterapeutów nigdy nie parkują motocykle. Najlepszą terapią na problemy z samooceną jest zakup takiej maszyny.
W motoryzacyjnym świecie, który obecnie kieruje się w stronę ekologii, oszczędności paliw i walce o ograniczenie emisji szkodliwych gazów do atmosfery, trudno o pojazd stworzony wyłącznie do dawania przyjemności z jazdy. Na szczęście "zielone ludziki" jeszcze nie sterroryzowały jeszcze producentów motocykli.
Harley-Davidson Street Glide, który trafił w nasze ręce to odpowiednik samochodowego full size muscle car, czyli dużych krążowników przeznaczonych do szybkiego podróżowania na dłuższych trasach. Podobnie jak w przypadku tych samochodów, tylne miejsce w Street Glide również do niczego się nie nadaje. Natomiast kierowca ma do dyspozycji szerokie siedzisko, które na pewno pomieści osoby noszące rozmiar XXL.
Ochronę przed wiatrem zapewnia duża obudowa przednia, a niewysoka szyba zaskakująco dobrze dba o to, żeby pęd powietrza przeskakiwał nad kaskiem. Brak zawirowań powietrza i wyeliminowanie towarzyszącemu im hałasowi sprzyja możliwości korzystania z systemu audio zainstalowanemu na pokładzie motocykla. System ten składa się z centralnego wyświetlacza i dwóch głośników, które domyślnie emitują dźwięk z radioodbiornika, ale nie zapomniano o złączu USB i możliwości sparowania systemu z telefonem za pomocą Bluetooth.
System multimedialny ma też możliwość wyświetlania informacji komputera pokładowego. Wyświetlaczem możemy sterować lewym kciukiem lub przyciskami po lewej i prawej od wyświetlacza. Zdublowanie sterowania ułatwia obsługę tego gadżetu.
Sceptyczne podejście do możliwości słuchania muzyki czy wiadomości w czasie jazdy okazało się nieuzasadnione. Regulacja głośności i wydajność dwóch niewielkich głośników pozwala na słuchanie Hendrixa przy prędkości do 130 km/h.
Ktoś może pomyśleć, że prowadzenie tak dużego i ciężkiego sprzętu jest zbyt absorbujące, aby mieć czas na słuchanie muzyki. Nic podobnego. Dzięki realizacji projektu Rushmore obejmującego modele Road King, Electra Glide i właśnie Street Glide, który polegał na wprowadzeniu serii modyfikacji zasugerowanych przez użytkowników tych motocykli, testowany sprzęt prowadzi się intuicyjnie. Nawet niewielkie doświadczenie z prowadzeniem motocykli cięższych niż WSK pozwoli cieszyć się jazdą tym H-D.
Motocykl ma długość całkowitą 2450 mm, a rozstaw osi wynosi 1625 mm, więc trzeba uważać przy parkingowych manewrach, a także w przypadku napotkania kolein, ponieważ trudno z nich wyciągnąć koła w rozmiarach 18 cali z przodu i 16 z tyłu. Komfort zapewniany w czasie jazdy w pozostałych warunkach jest wzorowy. Dba o niego klasyczny widelec przedni i centralny tylny amortyzator.
Pomiędzy alufelgami motocykla zamontowano stalową ramę z piecem V-2 o pojemności 1690 ccm. Chłodzenie odbywa się za pomocą oleju i powietrza. Moc z silnika jest przekazywana na koła za pośrednictwem sześciobiegowej skrzyni i pasa napędowego. Całość współgra idealnie, gdy obrotomierz wskazuje wartości w okolicy 3000 obr./min. 138 Nm maksymalnego momentu obrotowego zapewnia ciąg zbliżony do tego generowanego przez lokomotywę. Na każdym biegu motocykl przyspiesza tak, jakby na silniku nie robiła najmniejszego wrażenia masa maszyny wynosząca 372 kg. Z pełnowymiarowym kierowcą daje to około 450 kg, których jednostka zupełnie nie czuje.
Jeśli kogoś interesują tak przyziemne sprawy jak zużycie paliwa, to Harley-Davidson Street Glide zużywa na trasie niewiele ponad 5 litrów benzyny na 100 kilometrów. Zbiornik paliwa ma pojemność 22,7 litra, co daje ponad 400 kilometrów zasięgu. W czasie jazdy miejsko-bulwarowej nie możliwe jest powstrzymanie się od wkręcania silnika na wysokie obroty, więc i zużycie paliwa rośnie.
Warto jednak przepalić kilka litrów benzyny dla dźwięku wydobywającego się z podwójnego wydechu. To właśnie muzyka silnika była jednym z elementów skręcających głowy za tym sprzętem.
Kolejną mocną stroną Street Glide jest wygląd. Masywna sylwetka z idealnymi proporcjami chromu do czarnego matu robi niesamowite wrażenie. Rozmiary motocykla sprawiają, że mniejszy jeździec będzie wyglądał na mniejszego, a większy nie będzie wyglądał jak gdyby siedział na kogucie.
Przednia obudowa jest dyskusyjnej urody i nie wszystkim przypadła do gustu, ale według nas wszystko zamontowane na motocyklu nadaje mu niepowtarzalnego łobuzerskiego wyglądu.
Ten model Harleya jest przeznaczony do turystyki, a wyposażenie takie jak tempomat i dwa szczelne plastikowe kufry pomalowane na czarny mat zmieszczą ekwipunek na weekend.
Jeśli chodzi o jakość wykonania motocykla, to nie zauważyliśmy wpadek. Mamy jednak nadzieję, że tworzywa, z których składa się konsola na kierownicy, okażą się trwałe i nie będą odpadać na nierównościach.
Trudno określić, czy uczucie przyjemności towarzyszące podróżom Harley-Davidsonem jest związane z całą legendą, na którą H-D pracuje od 111 lat, czy to rzeczywiście tak dopracowana maszyna. Wiadomo na pewno, że żadna japońska podróbka nie jest w stanie wywołać takich emocji.
Cena? Harley-Davidson Street Glide kosztuje od 20 tysięcy euro (ok. 85 tys. zł).