Szef MIiB, Andrzej Adamczyk zdecydował, że Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ma zacząć zapraszać firmy do składania ofert cenowych w przetargach. W efekcie szef GDDKiA Jacek Bojarowicz uwolnił postępowania blokowane od kilku miesięcy. Na rządowych korytarzach ta nagła akcja przetargowa otrzymała kryptonim "Kampania wrześniowa".
W ocenie Sławomira Nowaka, byłego ministra transportu, już sama nazwa nie jest trafiona. - "Kampania wrześniowa" ma tragiczne skojarzenia. A rząd po roku nicnierobienia odblokował raptem 15 z 68 zatrzymanych przetargów. Nie chce budować S7 i S6. Trudno być zachwyconym. Tracimy cenny czas. Obecna ekipa rządząca wpędza branżę budowlaną w kryzys - mówi dziennik.pl.
Swoją opinię podpiera danymi GUS, które mówią o spowolnieniu produkcji budowlano-montażowej o ponad 20 proc. Nowak wskazuje przy tym, że plan MIiB, by wybudować obiecane 3,8 tys. nowych dróg do 2023 roku, nie ma szans na pełną realizację.
- Życzę dobrze ministrowi Adamczykowi, bo dobrze życzę Polsce. Ale marnowanie czasu powoduje, że rośnie ryzyko niewykorzystania środków unijnych na drogi - zauważa były szef resortu transportu.
Skąd w takim razie wytrzasnąć pieniądze na realizację tego planu drogowego, jeśli rząd musi jednocześnie zapewnić środki np. na swój flagowy program 500+?
- Żeby uzyskać refinansowanie unijne, trzeba najpierw wyłożyć swoje pieniądze. Ale to jest tzw. dobry dług, bo inwestycyjny. Unia po rozliczeniu projektu odda nam 60-80 proc. wartości projektu. Więc każda droga kosztuje nas 20-40 proc. jej realnej wartości. Marnotrawstwem jest niewykorzystywanie tej szansy - ocenia Nowak, wskazując jednocześnie, że w odróżnieniu od 500+, drogi to inwestycja. - 500+ to tylko konsumpcja, czyli korzyść krótkoterminowa - mówi.
Pytany, czy na liście ekipy PiS brakuje jakichś tras, odpowiedział: - Wszystkich, bo rząd przestał budować w ogóle. Trzeba to uczciwie powiedzieć - wszystko, co dzieje się na polskich drogach do 2018 roku, to inwestycje zaczęte przez poprzedni rząd. Ten zatrzymuje Polskę w budowie.