Nieszczęścia w postaci mandatów chodzą po ludziach. Okres wakacji sprzyja nie tylko podróżom, ale także jest związany z większą liczbą wykroczeń popełnianych na polskich drogach. Czy za każdym razem mamy obowiązek przyjęcia mandatu? Okazuje się, że niekoniecznie. Warto wiedzieć na co zwrócić uwagę, aby nie narażać portfela na niepotrzebne wydatki.
Policja w ciągu roku wystawia ponad cztery miliony mandatów. Z czego około 75 proc. stanowią kary za wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi w komunikacji. W 2010 r. kwota ściągniętych grzywien opiewała w sumie na ponad 510 milionów złotych. Według prognoz Ministerstwa Finansów w tym roku wpływy z mandatów mogą wynieść nawet miliard złotych.
Biorąc pod uwagę, że po polskich drogach jeździ ok. 10 milionów pojazdów, przeciętny Kowalski zapłaci w tym roku 120 zł mandatu. Wystawianiu mandatów sprzyja planowane na początek przyszłego roku zwiększenie liczby fotoradarów wyposażonych w nowoczesny system informatyczny. Zdjęcia robione przez fotoradary będą wyraźniejsze niż obecnie, co w efekcie przyspieszy procedurę egzekwowania opłat.
Złapani przez fotoradar
Kierowca po otrzymaniu mandatu za przekroczenie prędkości ma trzy wyjścia. Może przyjąć mandat wraz z punktami karnymi, przyznając się tym samym do winy i zapłacić mandat w ciągu 7 dni od otrzymania go.
Może także wskazać inną osobę, która prowadziła w danym czasie samochód lub nie wskazywać sprawcy, twierdząc, że nie pamięta kto mógł prowadzić pojazd. Przy czym jeżeli wybierze ostatnią opcję musi liczyć się z tym, że popełni wykroczenie, które będzie go kosztowało (maksymalnie) 500 zł. Z drugiej strony - uchroni go to od otrzymania punktów karnych. Jest juz to kwestia indywidualna czy ktoś woli zapłacić mniej, ale dostać też punkty, czy zapłacić więcej i nie ryzykować utraty prawa jazdy.
Są też tacy kierowcy, którzy po otrzymaniu mandatu unikają jego zapłacenia, licząc na przedawnienie się sprawy. Sytuacja ta występuje jednak bardzo rzadko.
Kiedy nie przyjmować mandatu?
Mamy podstawy do nieprzyjęcia mandatu jeśli na zdjęciu, które nam przesłano znajduje się nie tylko nasz samochód, ale też inne auto. W takiej sytuacji nie ma pewności, który z pojazdów przekroczył prędkość.
Trzeba też przyjrzeć się uważnie zdjęciu, gdyż zdarza się, że są specjalnie kadrowane, tak aby wyeliminować z nich drugi samochód. Zabieg taki jednak jest widoczny po dokładniejszym ich obejrzeniu.
Zanim zapłacimy mandat, warto także sprawdzić datę ważności legalizacji fotoradaru, który uwiecznił nas na zdjęciu - mówi prawnik Jakub Bryczkyński z Kancelarii Adwokackiej Brykczyński i Partnerzy. - Jeżeli nie jest ona aktualna, to pomiar wykonany przez urządzenie nie może stanowić podstawy do wystawienia mandatu - dodaje adwokat.
Daty można sprawdzić na stronie internetowej Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. To sama zasada tyczy się też innych urządzeń pomiarowych. Mamy prawo poprosić mundurowego o pokazanie nam dokumentu legalizacji. Podobnie jest w przypadku, gdy fotoradar został zamaskowany - schowany w nieoryginalnej obudowie.
W takim przypadku należy zatrzymać się i zrobić zdjęcie fotoradaru, które posłuży nam jako dowód w ewentualnej rozprawie sądowej. Jednak to kierowca ma w tej sytuacji znacznie większe szanse na wygraną - dodaje Brykczyński.