Syrenka z Kutna

AMZ Kutno - to tu zbudowane zostały słynne pojazdy wojskowe takie jak tur, dzik czy żubr. Teraz właśnie tutaj od 2012 roku trwają prace nad nową odsłoną legendy polskich dróg. Projekt budowy polskiego auta ruszył po nawiązaniu współpracy AMZ z firmą Polfarmex, z pozoru dalekiej od branży samochodowej, bo produkującej… leki i suplementy diety. - Tak zaczęła się przygoda o nazwie "syrenka" - mówi w rozmowie z dziennik.pl Andrzej Stasiak, główny konstruktor.

Reklama

Wspomina, że na początku powstał pierwszy jeżdżący prototyp, który w całości (płyta podłogowa oraz karoseria z aluminium i kompozytu) został zaprojektowany i wyprodukowany w Kutnie. Przedsięwzięcie nabierało rozmachu, a na pokrycie kosztów, które oszacowano na ok. 7,5 mln zł, udało się nawet pozyskać 4,5 mln zł dotacji z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju w ramach programu Demonstrator+.

W tej chwili prace nad autem są mocno zaawansowane - rozwijana jest trzydrzwiowa wersja, która w jak największym stopniu ma przypominać protoplastę. Nieoficjalnie znamy już nawet szczegóły dotyczące parametrów auta. Benzynowy silnik o pojemności 1,4 litra i o mocy ok. 90 KM (115 Nm) ma rozpędzać auto do setki w 12,5 sekundy. Prędkość maksymalna to ok. 176 km/h, a średnie spalanie konstruktorzy obiecują na poziomie 5,5 l/100 km. Wiadomo, że w prototypowym aucie zastosowano silnik amerykańskiego koncernu General Motors. A obecnie trwają negocjacje dotyczące wyboru dostawcy jednostek napędowych na potrzeby produkcji seryjnej. Brzmi obiecująco.

Reklama

Trwa ładowanie wpisu

- Mam nadzieję, że pierwsza seria pojazdów opuści fabrykę w połowie przyszłego roku - zdradza w rozmowie z dziennik.pl Stasiak. I dodaje, że rok 2015 to czas testów i badań homologacyjnych. Jak na razie powstało pięć jeżdżących prototypów. W założeniu konstruktorów, czterometrowy samochód pod względem wyposażenia ma nie odstawać od konkurencji.

Do tej pory wszystko brzmi jak realizacja wspaniałego snu o przywróceniu potęgi legendzie. Pozostaje jednak pytanie, dlaczego auto nie nosi identycznej nazwy, jak jego historyczna poprzedniczka? Odpowiedź jest prosta i skomplikowana jednocześnie - prawa do nazwy "syrena" znajdują się bowiem zupełnie gdzie indziej.

Syrena z Kanady i... Warszawy

W lipcu 2010 roku biznesmen i projektant Arkadiusz Kaminski - Polak mieszkający od ponad 30 lat w Kanadzie - zgłosił się do unijnego Urzędu Harmonizacji Rynku Wewnętrznego. Chciał zastrzec znak towarowy "syrena" - ten sam, którym opatrzone było legendarne auto. Oficjalna rejestracja miała miejsce na początku stycznia 2011 roku, a nieco ponad dwa lata później doszło do strategicznego porozumienia - firma Kaminskiego, AK Motor International Corporation, nabyła od FSO wyłączne prawa do nazwy "syrena" i kontynuowania tej marki (rozwoju, produkcji i sprzedaży samochodów syrena). Informacja na ten temat zelektryzowała fanów motoryzacji i otworzyła worek, z którego wysypały się pomysły na reanimację, ale i tworzenie polskich marek motoryzacyjnych. A sam biznesmen, po serii projektów AK Syreny, w sierpniu 2014 roku zarejestrował spółkę motoryzacyjną o nazwie AK Motor Polska Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie.

W zeszłym tygodniu Kaminski poinformował, że jego warszawska spółka zawarła z FSO S.A. umowę o współpracy w zakresie rozwoju dwóch nowych samochodów - AK Syrena Meluzyna i AK Syrena Ligea. - AK Motor Polska i FSO koordynują przyszłą ścieżkę marki Syrena od kilku lat i na początku 2015 roku ratyfikowały formalną umowę o współpracy na rzecz rozwoju dwóch nowych pojazdów - wyjaśnił nam biznesmen.

Rozdwojenie marki

Jak to możliwe, że nowa odsłona legendy polskich dróg, pierwszego powojennego 100-procentowo polskiego samochodu i marzenia w czasach PRL, powstaje w dwóch różnych miejscach i pod dwoma - co prawna nieznacznie - ale jednak różnymi nazwami? I to zupełnie niezależnie od siebie, a twórcy drugich wcieleń zachowują się, jakby nie wiedzieli o swoim istnieniu?

Okazuje się, że była próba rozmów i wstępne podchody. - Z panem Arkadiuszem Kaminskim mieliśmy okazję poznać się już jaki czas temu, jednak na obecną chwilę nie znaleźliśmy wspólnej płaszczyzny porozumienia. Może w przyszłości to się zmieni - przyznaje enigmatycznie Andrzej Stasiak, odpowiedzialny za projekt duetu Polfarmex/AMZ. Gdy zapewnia, że nie chodzi o oglądanie się za siebie i grzebanie w przeszłości, konsekwentnie używa nazwy "syrenka".

Co na to przedsiębiorca zza Atlantyku, który swoją syrenę także chce produkować i sprzedawać w Polsce? - Nie jest moim zamiarem wejście we wrogie stosunki z AMZ Kutno - podkreśla. I zapewnia, że w pełni docenia wkład kutnowskich zakładów w polski przemysł transportowy. - Wierzę, że Polska potrzebuje więcej firm poświęcających się tworzeniu nowych polskich technologii. Wciąż mam nadzieję na przyjazne rozwiązanie kryzysu - deklaruje. Ale projektu de facto konkurencyjnego nie chce komentować.

Wiemy, że Kamiński w połowie stycznia 2014 roku przyleciał do Polski i spotkał się z przedstawicielami AMZ Kutno, aby przedyskutować możliwość ewentualnej współpracy. Na miejscu miał usłyszeć, że gdy AMZ rejestrowało nazwę "syrenka", miało świadomość, że stara się on o zastrzeżenie takiej samej nazwy, tyle że bez litery "k" w środku. Kutnowskie zakłady mały jednak uznać, że obie nazwy różnią się od siebie "wystarczająco". Na dziś sytuacja przypomina wyścig - kto pierwszy pokaże nową syren(k)ę.

AK Motor International Corporation
Reklama

- Mam nadzieję, że pierwsza seria informacyjna nowej syrenki opuści fabrykę AMZ-Kutno w połowie 2016 roku. Początkowo z taśmy ma zjeżdżać 300-500 sztuk rocznie - deklaruje nam Stasiak. W chwili uzyskania przez pojazd z Kutna niezbędnych dokumentów homologacyjnych zostanie powołana spółka, która zajmę się produkcją "syrenki".

Arkadiusz Kaminski nie chce pozostać w tyle - deklaruje, że pod jego kierownictwem, marka Syrena wróci na ulice w Polsce, jako polski samochód, zbudowany w Polsce. - Będzie to produkt wysokiej jakości, na równi z autami innych zachodnich marek. FSO, dzięki zawarciu nowej umowy, wspiera rozwój technologiczny i przygotowania do masowej produkcji - mówi nam szef AK Motor Polska.

Dodaje, że jego celem jest stworzenie syreny jako polskiego produktu, który będzie pożądany za granicą. Pod maską podstawowej wersji będzie pracować silnik benzynowy o pojemności ok. 1,5 l lub mniejszy. Jako rynkowych rywali dla nowej syreny w wersjach bogatszych biznesmen z Kanady widzi fiata 500, mini i volkswagena beetle. Tańsze odmiany tego auta mają rywalizować z innymi modelami segmentu B, czyli np. skodą fabią czy volkswagenem polo. W planach jest też wersja sport z jednostką do 3 l pojemności skokowej i kabriolet.

- Zależy mi, aby była przystępna cenowo. Najtańszy model powinien kosztować około 35 tysięcy złotych - przyznaje w rozmowie z dziennik.pl Kaminski.

W czasach swej największej świetności nowa syrena kosztowała ponad 70 tys. zł - na tamte czasy to była ogromna suma. W 1957 roku, kiedy rozpoczęto produkcję w FSO, była hitem. W tym roku legendzie polskich dróg stuknęło 58 lat. Wielu osobom na wspomnienie o tym aucie kręci się w oku łza. Czy przyjdzie im teraz zapłakać nad cichą wojną o legendę?

Kasia Czajczynska