Ponad 80 proc. pomiarów prędkości jest wykonywanych nieprawidłowo - do takich wniosków doszła firma VUT badająca na zlecenie sądów oraz obrońców materiały dowodowe gromadzone w postępowaniach dotyczących wykroczeń drogowych. Badania wykonywano w Niemczech, nie dowiemy się więc z nich, jak wygląda ten problem w Polsce. Prawdopodobnie jest nie lepiej, a może nawet gorzej - w końcu niemiecka policja ma lepszy sprzęt i większe doświadczenie w tym zakresie.

>>>Nadciąga ostra podwyżka mandatów

Reklama

Rzetelny pomiar w gęstym ruchu prawie niemożliwy

Coraz większy ruch na drogach utrudnia "suszenie". Problem w tym, że wiązka radaru jest szeroka i mało selektywna. W odległości 300 metrów od miernika ma już 100 metrów szerokości! Radary ręczne są więc mało precyzyjne - żaden nie wyławia konkretnego auta z grupy (wyjątkiem jest radar Iskra, który może wybierać auto najszybsze), starsze modele nie rozróżniają nawet kierunku poruszania się obiektu. Aby pomiar nie budził wątpliwości, na drodze w polu widzenia radaru musi być tylko jeden samochód!

Gdy kończy się długi weekend, policjanci nie mają takiego komfortu - albo bezradnie przyglądają się przekraczającym prędkość, sporadycznie wykonując pomiary w dogodnych momentach, albo też nie przejmują się szczegółami i mierzą "jak leci". Wówczas na wyświetlaczu pojawić się może wynik uzyskany przez jednego kierowcę, ale mandat zapłaci drugi. Ponieważ prawie każdy łamie przepisy, więc nawet nie podejrzewamy, że zmierzono prędkość innego auta, o kilka km/h wyższą lub niższą od naszej.

>>>Oto sposób na oszukanie fotoradarów

Reklama

Gdybyśmy wczytali się w tzw. zatwierdzenie typu policyjnego miernika prędkości, dowiedzielibyśmy się, jaki jest maksymalny kąt pomiędzy wiązką emitowaną przez urządzenie a torem ruchu pojazdu w chwili pomiaru. Zdecydowana większość "suszarek" będących w rękach polskiej drogówki to różne wersje niezbyt nowoczesnych mierników Rapid. Ich dopuszczalny kąt pomiaru to 0º!

Ze środka pasa ruchu

Oznacza to, że policjant, chcąc mierzyć zgodnie z instrukcją, musiałby za każdym razem wychodzić na środek pasa. Tymczasem policjanci czają się "w krzakach" często 10 m od krawędzi drogi, mierząc prędkość radarem przywiązanym do radiowozu kablem zasilającym. Co gorsza, często mierzą prędkość aut jadących w obu kierunkach, a więc znajdujących się na oddalonym od nich pasie ruchu. Taki pomiar musi być nieprawidłowy. Można oczywiście domniemywać, że przy takim kącie pomiaru prędkość wskazana przez miernik będzie niższa od rzeczywistej. Tyle tylko że wraz z rosnącym kątem poza błędem pomiarowym rośnie ryzyko, że zmierzony zostanie zupełnie inny obiekt od zamierzonego. W zasadzie równie dobrze można by mierzyć prędkość legalizowanym termometrem - on też nie ma certyfikatów pozwalających na wykonywanie pomiarów w takich warunkach. Zatwierdzenie typu do czegoś chyba zobowiązuje? Zatem, panowie policjanci, jeśli już chcecie osobiście mierzyć prędkość, ryzykujcie!

>>>Zobacz, jak oszukać laserowy radar

Mierniki laserowe - działają na innej zasadzie niż radary.

Taki miernik to po prostu dalmierz sprzężony ze stoperem i wyposażony w celownik. Ma zasięg przekraczający nawet 1000 m! Jego wiązka jest wąska i pozwala "wyławiać" pojedyncze auta z tłumu. Tyle że nie każdy policjant jest snajperem, a wcelowanie z kilometra w jadący samochód okazuje się trudniejsze od trafienia w zapałkę na jarmarcznej strzelnicy! Praca laserem w gęstym ruchu, jeśli chcemy być pewni, kogo "upolowaliśmy", jest trudna i obarczona dużym ryzykiem błędu.





Reklama

Słupy stawiane bez sensu

Stawiając przy drodze fotoradary, ekipy techniczne dbają z reguły tylko o to, aby zdjęcia były w miarę możliwości wyraźne i aby kąt ustawienia urządzenia w stosunku do drogi był właściwy - w przypadku najpopularniejszych słupów jest to 22° (inaczej niż w przypadku radarów ręcznych). Problem w tym, że fotoradary stają często tuż obok innych radarów (tablic pokazujących prędkość, detektorów ruchu itp). Te urządzenia mogą zakłócać się wzajemnie. Na niektórych skrzyżowaniach obok siebie działa po kilkanaście urządzeń radarowych!

Również dostawcy sprzętu pomiarowego nie są wszechwiedzący w materii, którą się zajmują. Prosty przykład: kilka miesięcy temu zostaliśmy zaproszeni do siedziby producenta fotoradarów, aby na własne oczy przekonać się, że napisaliśmy nieprawdę, twierdząc, że "słupy" robią nieczytelne zdjęcia. Po całym dniu testów dostaliśmy płytę CD ze zdjęciami naszego auta wykonanymi przez sprzęt ustawiony przez producenta. Na żadnym nie dało się rozpoznać twarzy (nie jest to wymagane do ukarania kierowcy, ale ułatwia identyfikację winnego), bo fotoradar robił zdjęcia pod światło!

>>>Oto nowy bezlitosny fotoradar

Metody pomiaru prędkości nie są doskonałe. Czasem więc warto odmówić przyjęcia mandatu.

Jeśli się nie zgadzasz...

Sprawa zostanie wtedy rozpatrzona przez sąd grodzki. Ale uwaga! Sądy zazwyczaj stają po stronie stróżów prawa, trzeba mieć naprawdę mocne argumenty, żeby uniknąć kary. Nawet jeśli uda się wykazać, że policjant używał radaru w sposób niezgodny z instrukcją lub że urządzenie stacjonarne zostało umieszczone przy drodze w sposób nieprawidłowy, to nie musi to wcale oznaczać, że pomiar zostanie uznany za błędny. Znamy przypadki, w których orzekano, że jeśli nawet błąd był, to działał na korzyść kierowcy. Poważnym problemem może być przede wszystkim znalezienie fachowca, który mógłby być powołany przez sąd na biegłego - niezależnych specjalistów od sprzętu pomiarowego jest w Polsce jak na lekarstwo.

>>>Afera z policyjnymi radarami w tle

Typowe przyczyny błędów

Zbyt dużo radarów - Nasi drogowcy najwyraźniej nie uważali na lekcjach fizyki. Gdyby było inaczej, wiedzieliby, że umieszczone na jednym odcinku drogi urządzenia radarowe działające w tym samym paśmie mogą się wzajemnie zakłócać. Tu widzimy radarowy wskaźnik prędkości oraz fotoradar znajdujące się w bezpośrednim sąsiedztwie.

Przeszkoda - Kolejny przykład głupoty drogowców. W niesprzyjających warunkach, np. na silnym wietrze, metalowy znak może zacząć drżeć, uruchamiając fotoradar. Bo to, że znajduje się on poza polem widzenia aparatu, nie znaczy wcale, że jest również poza zasięgiem wiązki promieniowania mikrofalowego.

Sprzęt tylko dla snajperów? - Policyjny laser pozwala na zmierzenie prędkości auta oddalonego nawet o kilometr. Tyle że z takiej odległości, widziany przez celownik urządzenia obiekt jest niewiele większy od łebka szpilki. Celowanie wymaga pewnej ręki. W gęstym ruchu niezwykle trudno wyłuskać z tłumu konkretny samochód. Sprawdziliśmy to! Poprosiliśmy policjanta, żeby zmierzył prędkość konkretnego auta, o którym wiedzieliśmy, że jest wyposażone w system uniemożliwiający wykonanie pomiaru. Mimo to policjant twierdził, że zmierzył jego prędkość. Podczas następnej próby, kiedy na drodze pozostał tylko pojazd testowy, a więc niemożliwe było namierzenie jakiegokolwiek innego auta, pomiar się nie udał!

Wideorejestrator mierzy się sam! - Spopularyzowane przez program "Uwaga pirat!" wideorejestratory, wbrew obiegowej opinii, nie mierzą wcale prędkości ściganych przez nie aut, ale swoją własną. Używane przez policję modele nie są sprzężone z głowicami radarowymi, ale z prędkościomierzem radiowozu. Na początku i na końcu pomiaru auto ścigane musi się znajdować w równej odległości od radiowozu. Tylko w takiej sytuacji możliwe jest wiarygodne ustalenie średniej prędkości. Tyle że w ferworze walki bywa różnie. Najwyższa prędkość zarejestrowana na filmie może pochodzić z momentu samego pościgu, kiedy pojazd policyjny musi jechać znacznie szybciej od ściganego auta.

Mała selektywność, duża czułość - Podstawowymi problemami większości radarów ręcznych jest ich mała selektywność i duża czułość. Typowe radary preferują zwykle większe obiekty. Dlatego jeśli gdzieś w tle, za pojazdem, w który celuje policjant, znajduje się znacznie większy ruchomy obiekt, to właśnie jego prędkość wskaże urządzenie. Wystarczy, że np. kilkaset metrów dalej po torach przejedzie pociąg, a już wyniki będą niewiarygodne. Ryzyko pomyłki byłoby mniejsze, gdyby policjanci wykonywali pomiary pod kątem wskazanym w instrukcji obsługi - niestety, nagminnie tego nie robią. W końcu łatwiej jest mierzyć zza krzaka, niż stać przy samej krawędzi drogi.

Tak twierdzi policja: Odnosząc się do pytania zawartego w mejlu, należy stwierdzić, że jest możliwe, aby na drodze dwukierunkowej, po jednym pasie ruchu dla każdego kierunku, z jednego pobocza wykonywać pomiar prędkości pojazdów zbliżających się z obydwu kierunków. W większości w policji wykorzystywane są mierniki prędkości typu RAPID, w których pomiar prędkości pojazdu oparty jest na zjawisku Dopplera. Dokładność pomiaru prędkości pojazdu zależy od kąta między kierunkiem ruchu pojazdu a radarem. Do uzyskania dokładnego wyniku pomiaru kąt powinien wynosić 0°. Jeżeli pojazd porusza się pod pewnym kątem w stosunku do radaru, wówczas zmierzona prędkość będzie mniejsza od aktualnej prędkości pojazdu. Błąd pomiaru prędkości jest proporcjonalny do kosinusa kąta między kierunkiem pojazdu a ustawieniem radaru. - podinsp. Józef SYC, naczelnik wydziału nadzoru i koordynacji biura ruchu drogowego Komendy Głównej Policji.

Komentarz

To samo pytanie trafiło do Głównego Urzędu Miar oraz Komendy Głównej Policji: czy można używać ręcznych mierników prędkości w sposób niezgodny z instrukcją obsługi i dokumentacją tych urządzeń, tzn. wykonywać pomiary pod znacznie większymi kątami, niż to przewidział producent radaru. GUM twierdzi, że nie, policjanci upierają się, że im wolno. A może zrezygnujmy z fikcji i przyjmijmy, że policjant może oceniać prędkość auta „na oko”? Po co niepotrzebnie wydawać pieniądze na certyfikowany sprzęt, skoro używa się go w sposób uniemożliwiający dokładne pomiary?



p