"Fotoradar ukryty w śmietniku pracował przez dwa dni w Lublinie, przy ulicach Sikorskiego, Witosa, Spółdzielczości Pracy i Kraśnickiej. Zrobił blisko 1300 zdjęć, które właśnie są w obróbce" - powiedział "Dziennikowi Wschodniemu" Arkadiusz Arciszewski z lubelskiej policji.
Urządzenie w ciągu dnia działało bez lampy błyskowej - czytamy w gazecie. Kierowcy nawet nie zauważyli, że są fotografowani. Przeciętne przekroczenie dozwolonej prędkości wynosiło od 30 do 50 km/h - za to grozi od 6 do 10 karnych punktów oraz mandat od 200 do 500 zł.
>>>Kurski wykręcił się od trzech mandatów
"To jest bez sensu, bo policji wcale nie chodzi o działanie prewencyjne, a jedynie o robienie kasy" - mówi Tomasz Kośmider, kierowca z Lublina. "Przecież i tak nikt nie jeździ 50 km/h po mieście, szczególnie na szerokich ulicach przelotowych. A taka partyzantka naraża policję tylko na śmieszność" - dodaje Anna Pietrzyk z Lublina.
>>>Oto nowy bezlitosny fotoradar
Drogówka zapowiada maskowanie kolejnych fotoradarów. "To zgodne z prawem. Wymusza na kierowcach jazdę zgodną z przepisami na wszystkich drogach, a nie tylko tam, gdzie stoi maszt fotoradaru. Dlatego zamaskowane fotoradary mogą pojawić się na drogach w całym województwie" - ostrzega Arciszewski.