Krach chwycił za gardło wszystkich producentów aut. Koncerny zamykają fabryki, zwalniają ludzi, tną koszty. Słowem szukają sposobów by nie utonąć…

Na sprytny pomysł wpadło szefostwo Toyoty. Otóż zarząd japońskiego koncernu ogłosił, iż jego pracownicy "ochotniczo" będą kupować samochody własnej firmy by w ten sposób poprawić sytuację finansową przedsiębiorstwa.

Reklama

W specjalnym piśmie apelują do ponad dwóch tysięcy ludzi z wyższej kadry urzędniczej koncernu by ci także wsparli firmę, kupując przynajmniej po jednej toyocie.

Ogłaszając "dobrowolną akcję" kupowania samochodów Toyoty, zarząd zastrzegł, iż nie będzie zmuszać nikogo z pracowników do nabycia pojazdu ani też konkretnego modelu. "Nasi pracownicy mogą kupować modele, jakie chcą - pod warunkiem, że będą to toyoty" - zakomunikował rzecznik koncernu Yuta Kaga. Cóż, to bardzo śmiała interpretacja słów jednego z ojców światowej motoryzacji.

Reklama

Kierownictwo Toyoty zdecydowało się także na obniżenie o 10 procent premii, wypłacanych członkom zarządu. Zrezygnowano też z części zarobków - nie wiadomo jednak ile wyniosły cięcia. Mało tego, na początku stycznia 2009 roku Toyota zapowiedziała zawieszenie na 11 dni produkcji we wszystkich swoich zakładach w Japonii z powodu spadku sprzedaży.

Toyota po raz pierwszy w swej 70-letniej historii przyznała, iż w obecnym roku finansowym (zakończy się 31 marca) odnotuje straty rzędu 150 mld jenów (1,66 mld dolarów). Tylko w USA w grudniu 2008 roku sprzedaż aut Toyoty spadła aż o 37 procent, a w skali całego roku o 16 procent.