Już od sierpnia przy polskich drogach rozpocznie się montaż 300 nowych fotoradarów. Mają one zapewnić bezpieczeństwo, a także, a może przede wszystkim, wpływy do państwowej kasy. Jak wykazały badania serwisu Yanosik.pl, monitorującego sytuację na polskich drogach, fotoradary i ostrożna jazda niekoniecznie idą ze sobą w parze.
Fotoradary mają być ustawione w najniebezpieczniejszych miejscach, aby ograniczyć liczbę wypadków. Jak wynika z danych zgromadzonych przez serwis Yanosik.pl kierowcy na ogół zwalniają przed fotoradarem, aby uniknąć mandatu, ale tuż po ominięciu go gwałtownie przyspieszają.
Zdaniem ekspertów ryzyko wypadku nie maleje, a może wręcz wzrosnąć. Zachwiana zostaje płynność jazdy, co jest przyczyną zagrożeń na drodze. Biorąc pod uwagę, że ma powstać 300 nowych fotoradarów, jest to równoznaczne ze zwiększeniem się liczby miejsc, w których dynamika jazdy zostanie zaburzona.
Ponadto jak wynika z raportu Komendy Głównej Policji w 2011 roku paradoksalnie najwięcej wypadków miało miejsce w województwach o dużej w skali kraju liczbie fotoradrów - mazowieckim oraz śląskim. Czy więc naprawdę chodzi tu o zmniejszenie statystyk wypadków?
W opinii ekspertów serwisu Yanosik.pl na bezpieczeństwo jazdy zdecydowanie pozytywniej wpłynęłaby budowa nowych dróg, rzetelniejsze szkolenie przyszłych kierowców oraz bardziej restrykcyjne przepisy w zakresie karania pijanych za kółkiem.
Zdaniem specjalistów trudno więc oprzeć się wrażeniu, że nowe "puszki" mają na celu raczej gromadzenie pieniędzy potrzebnych do łatania państwowego budżetu. Jak oszacował Minister Finansów Jacek Rostowski nowe fotoradary w ciągu roku mają przecież przynieść zyski rzędu 1,2 mld złotych, a to oznacza, że tyle ubędzie z kieszeni polskich kierowców.