Zwarty, wyraźny - oto najnowszy CLC, a raczej C sportcoupe po mocnych poprawkach. Specjaliści z Mercedesa mówią, że auto dostało ponad 1100 świeżych elementów.

Reklama

Co nowego? Całkowicie przebudowany przód i tył - tak by nowicjusz nie odstawał od już istniejących "merców". Światła i chromowana kratownica z wielką gwiazdą przypominają większy model - klasę C. Tył - rząd diod LED rozświetli się po wciśnięciu hamulca.

Środek? Jak zachwalają ludzie ze Stuttgartu - klasyczne wnętrze najlepiej porównać do dobrze skrojonego garnituru - zawsze ładne i komfortowe. Niech im będzie… Poza tym pojawił się unowocześniony system informacyjno-multimedialny z kolorowym monitorem, odtwarzacz DVD i system nawigacji z twardym dyskiem.

Skąd moc? Mercedes zaoferuje sześć wariantów silnikowych - 4-czterocylindrowe i 2-widlaste szóstki. Moc - od 122 do 272 koni mechanicznych.

Ciekawostki? Samochody spalają nawet do 10 proc. mniej. Wersja CLC 200 CDI (122 KM) na jednym tankowaniu (zbiornik paliwa mieści 62 l.) może przejechać ponad 1000 km.

Każdy model dostanie sześciobiegową, manualną przekładnię. Na życzenie do silników sześciocylindrowych założą automat 7G-Tronic. W pozostałych przypadkach zamiast ręcznej przekładni Mercedes oferuje pięciostopniową przekładnię automatyczną.

Na liście dodatków widać także pakietem sport - 18 calowe alufelgi, obniżone zawieszenie, przyciemnione tylne światła plus spoilery.

Szerokiej publiczności mercedes CLC pokaże się na marcowym salonie samochodowym w Genewie. Sprzedaż ruszy od maja. Dziennik.pl już teraz prezentuje galerię zdjęć - piękna Eva Padberg i najnowszy CLC.