Kontrolerzy NIK sprawdzili policyjne raporty z Systemu Ewidencji Wypadków i Kolizji. Dane są przerażające. Ponad 45 tysięcy wypadków miało źle zaznaczone miejsce, a ponad 10 tys. zdarzeń miało błędne opisy uczestników. Nic więc dziwnego, że potem okazywało się, że według wskazań GPS, samochody zderzyły się w rzece, albo na Półwyspie Arabskim - pisze "Rzeczpospolita".
Zdaniem NIK policjanci z drogówki są taż fatalnie wyszkoleni - aż 43 proc. nigdy nie odbyło obowiązkowych szkoleń, a dobrowolne kursy są ignorowane przez większość funkcjonariuszy. Dość powiedzieć, że kurs opisujący, co zrobić na miejscu wypadku ukończyło zaledwie 7 proc. mundurowych. Dane potwierdzają niezależni eksperci. "W ostatnich latach znacznie pogorszyła się jakość pracy policjantów na miejscu zdarzeń. Pomijają ślady, protokoły oględzin są sprzeczne ze szkicem" - tłumaczy Adam Reza szef Opolskiego Stowarzyszenia ds. Wypadków Drogowych i biegły sądowy.
Błędy policji odbijają się potem na ofiarach wypadków. Przez błędne opisy nie mogą wywalczyć odszkodowań, bo sądy nie są w stanie stwierdzić, kto był sprawcą wypadku.