Wojciech Makowski z fundacji Normalne Miasto - Fenomen, że w wielu miastach infrastruktura rowerowa jest w opłakanym stanie. W jego opinii Polska jest mistrzem Europy jeśli chodzi o jeżdżenie na rowerze po chodniku. W jego opinii jest tak dlatego, że rowerzyści boją się jeździć po jezdni.
Makowski tłumaczy, że rowerzyści najbardziej obawiają się rozpędzonych samochodów. Najlepiej dla rowerzystów byłoby, jakby auta poruszały się z prędkością 30 kilometrów na godzinę. Tego jednak prawie nigdzie w miastach się nie praktykuje.
Makowski postuluje, aby przy ruchliwych ulicach tworzyć drogi rowerowe. Trzeba też myśleć o pasach rowerowych, podobnych do buspasów. Przede wszystkim należy jednak uspokoić ruch, szczególnie w kontekście większych użytkowników jezdni.
Mobilność aktywa - tak mówi się na sytuację, kiedy człowiek poruszający się po mieście wybiera wszelkie możliwe środki transportu - od samochodu przez komunikację, aż po rower czy nawet pieszy spacer.
Andrzej Rehorowski z fundacji Rower w Mieście uważa takie współistnienie może zaistnieć, potrzebna jest tylko zmiana ludzkiego podejścia. To powoli zaczyna się zmieniać. Ludzie przestają traktować samochód jako symbol sukcesu i statusu społecznego Rehorowski zwraca uwagę, że rowery w Polsce są coraz popularniejsze. To dlatego, że stają się one też elementem wizerunkowym. Jego zdaniem człowiek potrzebuje się określić. Określenie się w odniesieniu do środka transportu jest najprostsze w przypadku roweru, bo nie jest on drogi, a można się jednak odróżnić od otoczenia. I widać na pierwszy rzut oka, że człowiek na rowerze wyczynowym różni się od tego na "holenderce".
Fundacja Rower w Mieście co dwa tygodnie organizuje w Warszawie akcję "Rowerem po jezdni". Zachęcają w ten sposób ludzi do korzystania z tego środka transportu. Organizatorzy tłumaczą, że to właśnie na rowerze można zobaczyć Warszawę, której nie można poznać zza szyby samochodu.
W Kopenhadze już 40 procent mieszkańców miasta porusza się na rowerze. To jest najpopularniejszy środek transportu w stolicy Danii.
Duńczyk Lars Gemzøe tłumaczy, że 50 lat temu w Kopenhadze pojawił się problem, że znacznie zaczęło przybywać samochodów. Członek Duńskiego Stowarzyszenia Architektów powiedział, że wtedy zwrócono uwagę na rowery i zaczęto promować ten sposób poruszania się po mieście. Władze Kopenhagi zauważyły, że to się bardziej opłaca. "Dla miasta każdy kilometr przejechany na rowerze jest o połowy tańszy od kilometra przejechanego samochodem. Do tego dochodzą też inne korzyści, chociażby zdrowotne. Inwestowanie w infrastrukturę rowerową opłaca się, bo zapewnia więcej przestrzeni w mieście i większą mobilność" - mówił Gemzøe.
Ekspert uważa, że kulturę rowerową można wprowadzić w każdym kraju, również w Polsce. I nie może tu być wytłumaczeniem panujący klimat. "Promowaliśmy jazdę rowerową w Edmonton w Kanadzie, gdzie temperatura spada do minus 16 stopni. I ludzie tam jeżdżą. Sprawa jest prosta - jeżeli w twoim kraju zimą jest śnieg, to trzeba odśnieżać drogi rowerowe. W Danii ostatnia zima trwała 6 miesięcy, przez cztery miesiące występował śnieg. Wielu ludzi tłumaczy się, że nie będą jeździć na rowerze z powodu pogody. Kiedyś w Danii tez tak mówiono" - opowiadał.
Kilka lat temu została stworzona Rowerowa Ambasada Danii. Jest to instytucja, która skupia firmy, lokalne władze i organizacje pozarządowe, które promują komunikację rowerową. Duńscy eksperci jeżdżą po całym świecie i przekonują do inwestowania w infrastrukturę dla bicykli.
Wiele europejskich miast stworzyło spójne sieci komunikacyjne, które uwzględniają ułatwienia dla rowerzystów. Ostatnio Islandia wprowadziła ulgę podatkową dla ludzi, którzy nie korzystają ze swoich samochodów w drodze do pracy.