Wicepremier rządu, który deklaruje, że walczy z drogowymi piratami, gna ponad setką przez Warszawę, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h - donosi "Fakt".
Bulwarówka publikuje zdjęcia i twierdzi, że są one niezbitym dowodem zbyt szybkiej jazdy limuzyny z Piechocińskim na pokładzie.
Tabloid przypomina, że właśnie za taką jazdę minister transportu Sławomir Nowak chce odbierać prawo jazdy i takich kierowców nazywa "drogowymi bandytami" i "mordercami za kierownicą".
Jak donosi gazeta srebrna limuzyna Audi z politykiem na tylnej kanapie przekroczyła prędkość dwukrotnie na ul. Puławskiej, w miejscu, gdzie w 2008 roku doszło do tragicznego wypadku Macieja Zientarskiego.
- Wielokrotnie apelowałem o racjonalność w ruchu drogowym. Bycie posłem sejmowej komisji infrastruktury zobowiązuje - mówił wicepremier i prezes PSL Janusz Piechociński, który zarzeka się, że przepisów nigdy nie łamie.
- Bezpieczeństwo w transporcie było takim moim oczkiem w głowie - chwalił się Piechociński w radiu RMF FM.
To już druga wpadka Piechocińskiego. Niedawno minister gospodarki w rządzie Donalda Tuska pędził na spotkanie z górnikami z prędkością 170 km/h po "gierkówce", gdzie obowiązuje ograniczenie do 70 km/h.
Janusz Piechociński od razu odniósł się do doniesień "Faktu". Ostatnio odcinek Nowa Iwiczna - skrzyżowanie z Geodetów w Mysiadle - Plac Trzech Krzyży (ok. 17 km) pokonuję nie krócej niż w godzinę piętnaście - napisał na blogu. - Jak więc mój samochód na Puławskiej mógł zbliżyć się do "setki" jak podaje dzisiejszy "Fakt”"? Ano nijak… takie jest zbójeckie prawo tabloidu, że wypisuje co chce i jak chce. Już kiedyś (…) proponowałem sprawdzenie w realnym świecie tych medialnych banialuk. Nie zwracam się więc do "Faktu", tylko do użytkowników Puławskiej z zapytaniem, kiedy ostatnio w szczytach komunikacyjnych, rannym i wieczornym, jechali z prędkością powyżej 60 km/h? - napisał wicepremier.