"To jest prawdopodobnie najtragiczniejszy weekend w tym roku" - powiedział rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Sokołowski.
Jak dodał, odnotowano 307 wypadków, w których zginęły 52 osoby, a rannych zostało 353. Przez cały weekend policjanci zatrzymali łącznie 1,2 tys. nietrzeźwych kierowców. Najwięcej ofiar odnotowano w sobotę - zginęło wówczas 28 osób, a 141 było rannych. Tego dnia doszło do 140 wypadków.
"Apelujemy, żeby bardziej uważać, zdjąć nogę z gazu i nie szarżować. Naprawdę wiele osób jeździ jeszcze w sposób +letni+, myśląc, że w pełni panują nad pojazdem, a wypadki, z którymi mieliśmy do czynienia, wskazują na to, że wiele osób niestety się przeliczyło" - powiedział Sokołowski.
Z policyjnych danych wynika, że w dużej mierze do wypadków przyczyniła się pogoda - ochłodzenie, w niektórych regionach śnieg. Policjanci zwracają uwagę, że nie wszyscy kierowcy pamiętali, że gdy temperatura spada poniżej zera, a na drodze pojawia się gołoledź, należy jechać ostrożniej, rozsądniej.
Zdaniem policjantów do wypadków przyczynia się też przekonanie kierowców, że dobry, nowocześnie wyposażony samochód, pomoże im wyjść z każdej opresji.
"Systemy bezpieczeństwa sprawdzają się w określonych sytuacjach. Przy dużej prędkości, przy poślizgu, na lodzie najlepsze systemy bezpieczeństwa nie pomogą" - ostrzegł rzecznik policji.
"Niestety, o swoim bezpieczeństwie nie pamiętają także piesi. Czasami wystarczy zwykła kamizelka odblaskowa, albo odblaskowa zawieszka na ubraniu, aby być widocznym dla zbliżających się pojazdów już nawet ze stu metrów" - powiedział Sokołowski.
Jeden z najtragiczniejszych wypadków miał miejsce w niedzielę rano w okolicach miejscowości Gałkówka (Podlaskie). Podczas wyprzedzania kierowca opla wpadł w poślizg - samochód dachował i uderzył w drzewo. Spośród sześciorga osób jadących autem zginęło pięcioro: trzy kobiety i dwóch mężczyzn; wszyscy w wieku 20-35 lat. Jedynie 25-letni mężczyzna przeżył, jego stan lekarze określali w niedzielę jako stabilny.