Adam Hofman zmienił auto: z audi a6 przesiadł się do terenowego volvo. "Auto kupiłem jakieś pół roku. Używane, bo na nowe mnie nie stać. Sprowadziłem zza granicy, było lekko puknięte, musiałem je zrobić" – mówi "Faktowi" poseł. Jak podkreśla, zapłacił około 10 tysięcy euro, plus remont – w sumie jakieś 60-65 tysięcy złotych. Sześcioletnie volvo ma 200 tysięcy kilometrów przebiegu.
Duma właściciela, temperament i – być może – poselska nietykalność ośmieliły 31-letniego polityka do testowania swojego auta… na ulicach Warszawy. "Fakt" przyłapał Hofmana na jeździe po stolicy z prędkością ponad 100 km na godzinę. "Niemożliwe, tak szybko nie jeżdżę" – zarzekał się jednak w rozmowie z tą gazetą poseł. – "Nie zawsze zgodnie z przepisami, ale nie tak szybko" – podkreślał.
Reporterzy "Faktu" udokumentowali jednak swoje odkrycie zdjęciami. I nie zostawiają na polityku suchej nitki. "Gdyby policjanci na takim wykroczeniu złapali zwykłego Kowalskiego, który zarabia 2,5 tysiąca złotych, ukaraliby go wysokim mandatem. Gdyby zatrzymali posła Hofmana, zarabiającego 12,5 tysiąca złotych, mogliby go co najwyżej poprosić, żeby zwolnił" – piszą.