8353 - tyle przestępstw dotyczących próby wyłudzenia odszkodowania lub świadczenia wykryły w 2013 roku firmy ubezpieczeniowe. Kwota? Polska Izba Ubezpieczeń (PIU) szacuje ją na 130 mln zł. W tym worku analitycy PIU rozróżniają dwie kluczowe grupy polis, w których działali przestępcy - ubezpieczenie na życie (386 wykrytych zdarzeń, 41 proc. więcej niż w roku 2012) i dział zbierający pozostałe ubezpieczenia osobowe oraz majątkowe.
Właśnie w tym drugim sektorze firmy ubezpieczeniowe wykryły najwięcej przestępstw bo 7967 wyłudzeń lub prób wyłudzenia (wzrost o 3 proc.) na kwotę 120 mln zł (16 proc. więcej niż w 2012 r.). Lwia część spraw (66 proc.) dotyczyła próby wyłudzenia odszkodowania z OC komunikacyjnego (średnia kwota 11 tys. zł), 23 proc. odnosiło się do polisy Autocasco (średnie wyłudzenie z AC -18 tys. zł). Ubezpieczenia NNW - niecałe 2 proc. przypadków.
W jaki sposób działają przestępcy? O metodach, których łapią się pojedynczy kierowcy nazywani "myśliwymi" i gangi, dziennik.pl rozmawiał z Aleksandrem Malinowskim z Biura Przeciwdziałania Wyłudzeniom w TUiR Warta.
Dziennik.pl: Kto i w jaki sposób wyłudza odszkodowania?
Aleksander Malinowski, Biuro Przeciwdziałania Wyłudzeniom w TUiR Warta: Zjawisko wyłudzeń można podzielić na dwie grupy. Pierwsza to są tzw. wyłudzenia okazjonalne. Najczęściej dotyczą one sytuacji w której klient próbuje wykazać, że stare uszkodzenia są efektem wypadku, czyli tzw. wyolbrzymianie szkody. Większość osób nie ma świadomości, że takie postępowanie to nie "drobne kłamstewko" z którego łatwo się wycofać, ale oszustwo, które "podpada" pod kodeks karny. Do tego jest stosunkowo łatwe do wykrycia.
Z większą premedytacją działają osoby, które rozbiły samochód a nie mają ubezpieczenia AC. Nie mają na naprawę, więc szukają kogoś, kto weźmie na siebie winę i z jego polisy OC zostanie naprawiony samochód. Tego typu próby też są stosunkowo łatwe do wykrycia, bo trudno jest dopasować uszkodzenia w dwóch pojazdach, które w wypadku nie uczestniczyły.
Jest jednak również druga grupa, bardziej profesjonalna…
Zdarzają się pojedyncze osoby, które wyłudzania traktują jak pracę. Dzięki zasobom Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego (red. baza danych UFG zawiera m.in. informacje o wszystkich sprzedanych polisach komunikacyjnych OC) możemy śledzić zachowania takich osób na rynku. Są np. klienci, którzy w ciągu 2-3 lat zgłosili kilkadziesiąt szkód, u których sumy, wypłaconych odszkodowań idą w setki tysięcy złotych. Takich ludzi nazywamy myśliwymi - korzystają z okazji, wymuszają kolizje.
Może Pan opisać takie przykładowe "polowanie"?
Jakiś czas temu zgłosiła się do nas klientka, posiadaczka starszego modelu suzuki. Sytuacja wyglądała następująco. Wąska uliczka w skrzyżowanie równorzędne w kształcie litery Y - osoba jadąca z prawej strony ma pierwszeństwo. Przed panią jedzie wolno bus, z prędkością ok. 30-40 km/h, kobieta widzi w perspektywie, że w odległości ok. 100 m na poboczu stoi samochód marki mercedes, a w nim siedzą jacyś mężczyźni.
Kiedy była na środku skrzyżowania, mercedes ruszył na pełnym gazie i z impetem uderzył toyotę w bok, aż odrzuciło ją na chodnik i na betonowe ogrodzenie. Pani nie miała możliwości ucieczki - bus, który jechał z przodu blokował ją tak, by ci z mercedesa zdążyli "przyłożyć" w suzuki.
Co na to policja?
Policja została wezwana na miejsce zdarzenia. Kobieta oczywiście jest winna, osobnicy z mercedesa zeznają, że pani im wyjechała i oni nie mieli możliwości uniknięcia zderzenia. Pani mówi: "Ale przecież ja widziałam, ten samochód stał, kierowca zrobił to umyślnie". Mandatu nie przyjęła, zaczęło się dochodzenie policji. Po dwóch tygodniach, zniecierpliwiona, że ze strony funkcjonariuszy nie ma informacji, że nikt jej nie przesłuchuje, zgłosiła się do prawnika z zapytaniem, co z tym zrobić?
A prawnik na to?
Pani wysłała zawiadomienie do prokuratury o usiłowaniu wyłudzenia odszkodowania. Z wyjaśnień kobiety wynika, że sprawa była ewidentnie ustawiona. Niestety na razie zakończyła się sprawa umorzeniem z powodu niewystarczających dowodów na popełnienie przestępstwa.
To była zorganizowana akcja. Czy zdarzają się "myśliwi" samotnicy?
O tak, mogę podać inny przykład. Otóż jeden ze sprawców tego typu zdarzeń zainstalował w swoim jaguarze cztery kamerki. Widziałem nagranie z akcji tego człowieka. Zajeżdża kilkukrotnie drogę innemu kierowcy. Wyprowadza go z równowagi - hamuje, podjeżdża z prawej, z tyłu na zderzak. W końcu „atakowany” jest już tak zdenerwowany, że uderza w niego. "Poszkodowany" z jaguara wszystko ma nagrane i upiera się, że tamten kierowca np. przejechał przez linię ciągłą i uderzył w niego. W sądzie pokazuje fragment filmu jako dowód. Policja z miasta wojewódzkiego, w którym on grasuje wysłała go na badania psychotechniczne – przeszedł je bez zastrzeżeń.
Czyli ten człowiek tak zarabia na życie?
Tak. Skupuje starsze jaguary 8-10-letnie i uszkadza je właśnie w taki sposób. Wiadomo, że do tych samochodów nie ma zamienników, części oryginalne są drogie. W efekcie roszczenia są na poziomie 20-30 tys. zł. On tych samochodów tak naprawdę nie naprawia, tylko kupuje części na szrocie, prowizorycznie „skleja” i znowu rusza na polowanie. Kiedy już ma tak obity samochód, że ze względu na wcześniejsze uszkodzenia niezwiązane z tym zdarzeniem dostaje niskie odszkodowanie i przestaje mu się to opłacać, sprzedaje pojazd i kupuje kolejny używany. W ten sposób biznes się kręci.
Narzędziem "pracy" są tylko stare samochody?
W przypadku pojedynczych "myśliwych" tak jest najczęściej. Jednak mafia, czyli przestępcy działający w zorganizowanej grupie, najczęściej zderzają się drogimi i bezpiecznymi samochodami. Koszty naprawy takich aut są wysokie, części zamienne muszą być oryginalne, bo najczęściej nie ma zamienników. Co jest ważne - jeśli tacy ludzie decydują się na ustawione zderzenie, to specjalnie wybierają miejsca monitorowane. Wszystko jest nagrane - dowód gotowy.
Rozumiem, że przy okazji wyłudzeń komunikacyjnych są też wyłudzenia na "szkodę osobową"?
Ten proceder jest ze sobą ściśle związany. Na przykład w jednej szkodzie nasze wątpliwości wzbudziły uszkodzenia samochodu, które nie były aż tak duże, by obrażenia, które były podane w zgłoszeniu, mogły powstać. Do sprawdzenia wysłaliśmy detektywa, który pojechał do klienta i porozmawiał z nim. Południowa Polska, poczciwy góral, przyznał, że uczestniczył w kolizji, błotnik w samochodzie już naprawił, ale trzy dni po zdarzeniu przyjechał do niego jakiś człowiek i powiedział, że na tym można zarobić. Dał góralowi dokument do podpisu. Góral przyznał, że w tym wypadku nic mu się nie stało i opowiedział, że dostał dokumenty i adres do której kliniki ma pojechać. Tam, jak powiedział, zrobiono mu przeróżne badania. Kiedy przejrzeliśmy dokumentację medyczną, okazało się, że powinien jeździć na wózku. Dokumentacja była sfingowana na potrzeby wyłudzenia odszkodowania, choć sporządzili ją prawdziwi lekarze.
Inna metoda to dokładanie osób do jednego zdarzenia. Początkowo w wypadku bierze udział tylko kierowca, potem po kilku dniach okazuje się, że w aucie jechały jeszcze cztery osoby i każdego coś boli.
Kolejny sposób, który robi się coraz bardziej popularny, to zgłaszanie szkody osobowej z OC samochodu przy wsiadaniu i wysiadaniu z auta. Kierowca samochodu zatrzymuje auto, żona wysiada z pojazdu i wtedy panu "spada" noga ze sprzęgła. Samochód szarpie, kobieta się przewraca, łamie nogę, obojczyk. Pod taki scenariusz, są podciągane wszystkie sytuacje, które wydarzyły się na nartach, wypadki w trakcie uprawiania spotów wodnych. To oszustwo jest trudne do udowodnienia, ale mamy kilka spraw w których udało nam się wykazać próbę wyłudzenia.
Zdarzyła się nawet sytuacja, kiedy klient w dokumentacji medycznej podawał, że jechał samochodem, nagle zahamował i w efekcie doznał zmiażdżenia kręgu. Kiedy zaczęliśmy drążyć temat, okazało się, że naprawdę miał wypadek na budowie.
Kiedyś popularne było przeszczepianie numerów VIN. Jak się ma sytuacja tej "starej" szkoły?
Przez jakiś czas był spokój z przeszczepami numerów VIN. Teraz ta metoda ponownie wraca - i nie są to numery z samochodów sprowadzonych z zagranicy, tylko aut, które w Polsce były uszkodzone czy spalone. Numery takich pojazdów są kupowane, a następnie przespawane i pojawiają się w zgłoszeniach szkód. Ostatnio mieliśmy przypadek z suzuki jimny. Zgłoszono szkodę kradzieży, a okazało się, że rok wcześniej samochód był spalony.
W jaki sposób to wykryliście?
Sprawa wyszła na jaw dzięki agentowi. W Jimny numer VIN jest wybity na ramie - agent sprawdzając ten numer wykonał bardzo wyraźne zdjęcie pola z numer VIN co pozwoliło w trakcie analizy zgłoszonej szkody na postawienie tezy, że numer ten był "przeszczepiony". Ostatnio miałem przynajmniej pięć podobnych przypadków. Samochód po tak dużej szkodzie, że nie opłaciło się naprawiać auta albo po spaleniu wracał do "żywych" i po jakimś czasie zgłaszano jego kradzież.
Wspomniał Pan, że korzystacie z bazy UFG. Zdarza się, że przestępcy w jakiś sposób omijają Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny?
Bywają sytuacje, że zgłaszają szkody z OC rolnika po zderzeniu z psem lub krową. Inny sposób to na ubezpieczenie w życiu prywatnym. Mieliśmy człowieka, który przez granicę Polski przewoził rowerem... butle z gazem. Przejeżdżając obok dwóch mercedesów uszkodził je, więc szkody były zgłaszane właśnie z ubezpieczenia w życiu prywatnym tego rowerzysty.