Chociaż jeszcze niedawno część analityków przewidywała odbicie cen ropy pod koniec 2015 r., nic takiego się nie stało. Przeciwnie – w ciągu ostatniego półrocza ropa Brent potaniała o blisko 42 proc. i w ostatnim tygodniu starego roku kosztowała 37 dol. za baryłkę. Ten spadek to reakcja na podane przez American Petroleum Institute informacje o wzroście zapasów ropy w USA. Nieco wcześniej, na początku grudnia, nastroje na rynku ostudził OPEC, który nie podjął decyzji o zmniejszeniu wydobycia.
– Pamiętajmy, że OPEC już trochę stracił rolę głównego rozgrywającego na tym rynku. Kartel wie, że ograniczenie wydobycia nie musiałoby zaowocować wzrostem cen, bo na to miejsce na rynku wkroczyłby inny gracz – Rosja lub Stany Zjednoczone – przypomina Grzegorz Madziak, analityk firmy e-petrol. – Kluczowa dla cen ropy jest utrzymująca się od wielu miesięcy nadpodaż na tym rynku siegająca 1,3–1,5 mln baryłek dziennie i nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższych miesiącach ten stan rzeczy miał się zmienić. Prognozujemy, że ceny ropy pozostaną na niskich poziomach, według naszych szacunków średnioroczna cena Brent ukształtuje się na poziomie 42 dol. za baryłkę – dodaje ekspert, podkreślając jednak, że w pierwszym półroczu możemy mieć raczej do czynienia z dalszymi spadkami.
Inni analitycy zgadzają się, że szybkiego wzrostu notowań raczej nie należy się spodziewać. – Do połowy roku sytuacja na rynku ropy nie powinna ulec radykalnej zmianie. Stawki będą oscylowały wokół obecnych niskich poziomów – twierdzi Urszula Cieślak z firmy analitycznej BM Reflex. Podkreśla ona jednak, że prognozy dla ropy są bardzo rozbieżne. Rzeczywiście w październiku Goldman Sachs nie wykluczał, że w rozpoczynającym się roku cena ropy spadnie do 20 dol., z kolei Ole Hansen z Saxo Banku nie wyklucza scenariusza, że może sięgać w 2016 r. 100 dol.
Reklama
Na razie jest jednak więcej argumentów za tym, że ceny czarnego złota pozostaną na niskich poziomach. Po pierwsze to wspomniana nadpodaż, która będzie się raczej utrzymywała. Międzynarodowa Agencja Energii szacuje, że produkcja w krajach OPEC wzrośnie o 1,2 mln baryłek dziennie. Po drugie na rynku mogą się pojawić kolejni gracze, jak Iran, który tylko czeka na zniesienie sankcji. Ten kraj zgromadził już zapasy ropy rzędu 40 mln baryłek, które mogą trafić na rynek natychmiast po zniesieniu sankcji. Poza tym po modernizacji swoich instalacji wydobywczych kraj ten może dorzucić na rynek dodatkowe 800 tys. baryłek dziennie. – Nie zapominajmy też o Libii, nie można wykluczyć stabilizacji w tym kraju i ponownej dostępności libijskiego surowca – przypomina Grzegorz Madziak. Jest wreszcie kwestia dopuszczenia eksportu ropy przez USA. – To pozwoli przetrwać amerykańskim nafciarzom, którzy będą mogli sprzedawać ją na rynku światowym, a nie tylko na coraz ciaśniejszym rynku amerykańskim – dodał.
Stąd większość prognoz skłania się raczej ku stabilizacji cen na niskim poziomie. Agencja Moody’s ogłosiła we wtorek, że "znacząco obniża" przewidywania dotyczące cen ropy. Według najnowszych w 2016 r. Brent będzie warta 43 dol., a WTI 40 dol. za baryłkę. Według Bank of America Merill Lynch średnie notowanie gatunków Brent i WTI osiągnie w 2016 r. poziom odpowiednio 50 i 48 dol. Nieco wyższe poziomy przewiduje amerykańska agencja EIA – dla Brent średnio 59 dol., WTI – 55 dol.
Co z tego wynika dla polskich kierowców? Niższe ceny na stacjach. Gdyby ropa utrzymywała się na poziomie 45–50 dol., polscy kierowcy płaciliby średnio 10 gr mniej niż w 2015 r. – twierdzi Urszula Cieślak. Przestrzega jednak, że należy się liczyć z okresowymi wahnięciami stawek – np. tradycyjnym wzrostem cen paliw w sezonie wakacyjnym. – Rynek paliw nie był w 2015 r. płaski i tak będzie zapewne i w roku 2016 – twierdzi analityk BM Refleks.
Zdaniem Grzegorza Madziaka obniżki cen na stacjach mogą być odczuwalne. Szczególne powody do zadowolenia mogą mieć właściciele diesli. – Cena oleju średniorocznie ukształtuje się poniżej 4 zł – przewiduje analityk, dodając, że to efekt rosnącej konkurencji. O rynek europejski zaczęły bowiem walczyć rosyjskie koncerny. – To już widać. W sezonie zimowym z reguły ceny diesla szły w górę, w tym jest wciąż tańszy od benzyny i ta różnica się utrzyma – twierdzi analityk e-petrol. Jego zdaniem również właściciele aut benzynowych nie powinni mieć powodów do narzekań – średnioroczna cena na stacjach powinna być bliżej 4 zł niż 4,50 zł. – Wiele będzie też zależało od kursu dolara, ale nie spodziewam się, by złoty osłabił się tak bardzo, by zupełnie zniwelowało to korzystną z punktu widzenia kierowcy sytuację na rynku paliw – przekonuje.
2016 może być jednak ostatnim rokiem taniego paliwa. Główny ekonomista Orlenu Adam Czyżewski przewiduje bowiem, że pod koniec 2016 r. ceny ropy ruszą w górę. – Na przełomie lat 2016/2017 nadwyżka podaży ropy zostanie wchłonięta, a potem zwiększenie podaży wymagać będzie wyższej ceny niż 52–53 dol. za baryłkę ropy Brent – twierdzi na swoim blogu.