Skoda już dawno przestała być ubogim krewnym Volkswagena, zdanym na jego łaskę przy rozdzielaniu technologii w ramach koncernu. Z Kopciuszka zmieniła się w agresywną firmę potrafiącą sprzedać ponad 1,2 mln samochodów na całym świecie. Jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia i czeska marka zapowiada pokonanie bariery sprzedaży 1,5 mln aut. To śmiały plan, w którego osiągnięciu od jakiegoś czasu pomagają SUV-y – Kodiaq, który może być nawet siedmioosobowy oraz mniejszy Karoq. I właśnie ten pierwszy model doczekał się wcielenia usportowionego, a nazwano go jak to w Skodzie – Kodiaq RS.
Silnik po sportowym treningu
Producent nie pochwalił się jeszcze silnikiem czy osiągami, ale znaczek RS można potraktować jako gwarancję niedźwiedziej mocy.
Po obejrzeniu pierwszych zdjęć i wideo wiadomo, że nowa Skoda Kodiaq RS ma delikatnie wyostrzoną spoilerami karoserię i toczy się na 20-calowych felgach owiniętych oponami grubości plasterka gumy do żucia (245/45 R20).
Nowa Skoda Kodiaq RS zadebiutuje oficjalnie jesienią w czasie salonu samochodowego w Paryżu. A do sprzedaży - także na polskim rynku - trafi na przełomie 2018 i 2019 roku.
Czesi uchylając rąbka tajemnicy pochwalili się, że Sabine Schmitz (kierowca wyścigowy znana m.in. z programu Top Gear) zabrała nowość na tor Nurburgring. A konkretnie na ponad 20-kilometrową pętlę Nordschleife, którą utworzono w latach 20. XX wieku. Trasa ta najeżona jest 73 zakrętami i różnicą wysokości ok. 300 m, przez co uznano ją za jedną z najtrudniejszych na świecie. Słynny kierowca Formuły 1 Jackie Stewart nazwał to miejsce Green Hell, czyli Zielone Piekło.
Czyżby Skoda szykowała jakiś nowy rekord z piekła rodem?