Indyjska Mahindra & Mahindra jest zainteresowana zakupem FSO. Janusz Woźniak, prezes warszawskiej spółki, nie dementuje informacji, choć woli mówić o rozmowach prowadzonych z inwestorami azjatyckimi.

Reklama

A to dlatego, że wciąż w grze pozostaje Tata Motors. Tyle że teraz to Mahindra & Mahindra jest bliższa przejęcia zakładu. Z gry wypadł bowiem koncern Cherry. Chińczyków do kupna FSO zniechęciły problemy z homologowaniem produktów w Europie. Szef FSO przyznaje, że rozmowy nie są łatwe. – Ewentualne zaangażowanie inwestora uzależnione jest m.in. od zmniejszenia opłat za użytkowanie wieczyste, jakie płacimy miastu – zdradza Janusz Woźniak, prezes FSO Żerań.

Do końca 2009 r. FSO za użytkowanie 110 ha terenów płaciła rocznie 1,9 mln zł. Od stycznia opłata wzrosła do 22 mln zł. Kwota nie byłaby zabójcza dla spółki, gdyby z taśm zjeżdżało tak jak kiedyś 150 - 200 tys. aut rocznie. Ale po spadku produkcji do 40 – 50 tys. sztuk jest to dla niej duży problem. A Mahindra & Mahindra na pewno nie będzie produkowała na Żeraniu więcej samochodów niż obecnie. Najprawdopodobniej trafi tu bowiem w przyszłości jeden z modeli znanej już na rynku europejskim koreańskiej marki Ssangyong Motor, która produkuje auta terenowe. Ssangyong jest właśnie przejmowane przez indyjską firmę.



Rafał Orłowski z firmy AutomotiveSuppliers.pl z dużą rezerwą podchodzi do informacji dotyczących inwestora na Żeraniu. Przypomina, że nawet jeżeli umowa zostanie sfinalizowana, to pierwszy pojazd zjedzie nie wcześniej niż za pół roku. Tyle potrwa przygotowanie nawet już istniejącego zakładu do nowej produkcji. Jednak, jak twierdzi Orłowski, na razie to, co dzieje się na Żeraniu, przypomina raczej wygaszenie zakładu niż przygotowanie do wejścia nowego inwestora.

Reklama

Potwierdza to Marek Dyżakowski, szef Solidarności w FSO Żerań. Mówi on, że już 1,2 tys. osób z liczącej 1,7 tys. załogi otrzymało wypowiedzenia. Praca przy liniach produkcyjnych ma trwać tylko do końca lutego. Z początkiem marca wygasa bowiem Żeraniowi licencja na jedyny obecnie produkowany tam model – Chevroleta Aveo. Potem posypią się kolejne zwolnienia. W efekcie w połowie 2011 r. w zakładzie pozostanie tylko niespełna 200 osób, które będą konserwować maszyny i urządzenia. Według Dyżakowskiego do tego czasu sprzedana też zostanie część nieruchomości należących do zakładu. W jego opinii powierzchnia zakładu na Żeraniu skurczy się w ciągu kilku miesięcy ze 110 do 50 ha. – Tyle nam jest tak naprawdę potrzebne do prowadzenia działalności produkcyjnej – mówi.

Kłopoty Żerania rozpoczęły się wraz z upadkiem w 2001 r. koreańskiego Daewoo, który był inwestorem w firmie. Ratunkiem miało być wejście kapitałowe do zakładu ukraińskiego UkrAvto. Tak się nie stało, choć trzy lata temu wydawało się, że FSO odżyje. GM DAT, koreańskie ramię amerykańskiego giganta, chciało zaangażować się na Żeraniu. Jednak z kapitałowego aliansu wyszła tylko licencja na produkcję Aveo.