Cena baryłki ropy West Texas Intermediate kosztowała wczoraj mniej niż 37 dol. Nieco droższa europejska ropa Brent spadła poniżej 40 dol. Od stycznia surowiec potaniał o blisko 30 proc. Tak tanio nie było od początków 2009 r. Wtedy ceny spadały z powodu kryzysu finansowego, który przekładał się na recesję na rozwiniętych rynkach. Teraz oczekiwania niższego wzrostu gospodarczego też grają swoją rolę. Ale bezpośrednim powodem ostatnich spadków jest niezdecydowanie OPEC – kartelu producentów ropy.
Na ostatnim spotkaniu pod koniec ubiegłego tygodnia kraje należące do OPEC nie były w stanie uzgodnić niższego poziomu wydobycia, co pozwoliłoby im wpłynąć na rynek i doprowadzić do wzrostu cen. Przyznały równocześnie, że „zapasy ropy i produktów ropopochodnych w krajach OECD od ostatniego spotkania w czerwcu nadal rosły. Ostatnie dane wskazują, że zarówno w OECD, jak i poza tą organizacją zapasy są powyżej średniej z ostatnich pięciu lat”.
Oficjalnie limit produkcji w krajach należących do kartelu wynosi 30 mln baryłek dziennie, jednak jego członkowie regularnie go przekraczają. 30 mln baryłek wynoszą zapasy Iranu, który wraca na rynek po latach sankcji, jakie nałożono na niego za program nuklearny. Teheran planuje też zwiększenie produkcji. Z wnioskiem o ponowne przyjęcie do OPEC wystąpiła niedawno Indonezja.
Reklama
W efekcie nie brak specjalistów, którzy uważają, że w najbliższym czasie ropa będzie nadal taniała. Bank inwestycyjny Goldman Sachs, poważny gracz na rynku surowców, już w październiku wyraził pogląd, że w najgorszym przypadku cena może jeszcze spaść niemal o połowę – do 20 dol. (kilka tygodni temu z ostrzeżeniem dla innych producentów, że jest to realny scenariusz, wyszła też Wenezuela). Nawet gdyby do tego nie doszło, mało kto spodziewa się, by ropa miała znacząco podrożeć. Amerykańska Energy Information Administration miesiąc temu, gdy surowiec był jeszcze droższy, przewidywała, że w żadnym kwartale 2016 r. jego cena nie będzie przekraczała 50 dol.
Na rynku kontraktów opcyjnych w USA najbardziej popularne jest ostatnio zabezpieczanie się przed spadkiem ceny poniżej 35 dol.
Obniżka notowań „czarnego złota” ma konsekwencje dla światowych giełd. Spadają kursy akcji spółek naftowych z krajów rozwiniętych, a także producentów z rynków wschodzących. W poniedziałek przeceny akcji były nawet kilkuprocentowe. Wczoraj tempo spadków nieco zmalało.
Ale nie wszyscy mają powody do zmartwienia. Tania ropa pozwala na spadki cen paliw na stacjach. Możliwe, że dojdzie do nich już w najbliższym czasie. W przeliczeniu na złote ropa jest o ponad 60 proc. tańsza niż przed rokiem. Benzyna bezołowiowa w tym czasie również potaniała, ale tylko o 11 proc. Według Biura Maklerskiego Reflex w ubiegłym tygodniu kosztowała średnio 4,39 zł za litr. Analitycy tej firmy na bieżący tydzień przewidywali obniżki cen. Spadkowa tendencja paliw hamować będzie również oczekiwany wzrost cen w całej gospodarce.
Akcje Orlenu potaniały wczoraj o 1,4 zł, do 65,6 zł. Skala spadków była wyraźnie mniejsza niż większości spółek należących do indeksu WIG20. Akcje Grupy Lotos potaniały o 1 gr, do 28,4 zł. Oba koncerny paliwowe kilka dni temu informowały, że ich marże rafineryjne w listopadzie były wyższe niż rok wcześniej.