"WIELKIE NAPADY PRL. Jawa 350CZ z napadu NA BANK!" - krzyczy tytuł ogłoszenia w jednym z największych serwisów aukcyjnych. Ciekawe, ile w tym prawdy? Jeden telefon i wszystko już wiemy…
Sensacyjne znalezisko w Otwocku! ZOBACZ ZDJĘCIA>>>
- W internecie znalazłem ogłoszenie o licytacji. Odkupiłem go od skarbu państwa. Motocykl jest oryginalny i w świetnym stanie - ponad ćwierć wieku stał ukryty w magazynie - mówi dziennik.pl Artur z Otwocka, który zamieścił ogłoszenie.
Przyznaje, że początkowo myślał o tym, by maszynę wyremontować, ale po lekturze dokumentacji stwierdził, że jest to pojazd z bardzo poważną przeszłością. - Odkryłem, że na tym motorze bandyci dokonali największego napadu w czasach PRL - mówi.
Bandyci uciekli jawą
Wszystko wydarzyło się 14 kwietnia 1988 roku przed Bankiem Spółdzielczym w Otwocku. Wcześnie rano kasjerka i konwojent wsiedli do fiata 126p. Mieli ze sobą torbę z pieniędzmi. Zaczęło się, gdy tylko fiat zaparkował pod bankiem.
Wywiązała się szamotanina, padły strzały. Kasjerka i towarzyszący jej konwojent zostali ranni, a walizka przepadła. I tu pojawia się stara czerwona jawa 350CZ - to właśnie ona pomogła złodziejom uciec.
Zuchwały napad postawił na nogi komendę główną MO, ale bandytom udało się umknąć obławie. Motocykl wraz z dwoma kaskami milicjanci odnaleźli nad rzeką Świder. Złodzieje porzucili go i dalej uciekali samochodem.
W trakcie śledztwa udało się ustalić, że czerwoną CZ350, a także dwa samochody, kupili na giełdzie na warszawskim Żeraniu dzień przed skokiem. Sprzedającym pokazali fałszywe dokumenty.
Największy napad w historii PRL
Do dziś nie wiadomo, kim byli - nie udało się ich bowiem złapać. Kwota 50 mln zł, jaką wówczas zrabowali, była uznawana za rekordową - w tamtych czasach była to równowartość 45 tys. dolarów. Wtedy w Warszawie mieszkanie na wolnym rynku kosztowało 3 tys. dolarów.
Wokół napadu narosło wiele legend. W Otwocku mówi się nawet, że zamieszana była w niego służba bezpieczeństwa PRL. Podobno agenci SB, rabując fortunę, chcieli zabezpieczyć się na przyszłość. Mieli wiedzieć, co wydarzy się w 1989 roku.
Po 25 latach sprawę umorzono, a czerwony motocykl CZ350, którym uciekli bandyci, wyciągnięto z depozytu i wystawiono na licytację.
- Nie spodziewałem, się że motocykl może mieć tak mroczną przeszłość. Kiedy przeglądałem dokumenty, dopiero wtedy odkryłem prawdę - motor po wygranej licytacji odebrałem z oznaczeniami i sygnaturą sprawy na oryginalnych czarnych tablicach z napadu - mówi dziennik.pl Artur z Otwocka.
Czerwona CZ350 jako dowód przestępstwa
Jest pewien, że maszyna jest oryginalna. Ma pełną dokumentację - sądową, milicyjną, policyjną i prokuratorską, w tym wykaz dowodów rzeczowych uwzględniający ten konkretny motor.
- Brakuje kluczyka i dowodu rejestracyjnego oraz przeglądu - ale nie przeszkadza to jego w rejestracji. Przy zakupie od skarbu państwa giną wszelkie wady prawne - dodaje właściciel CZ350.
Motocykl jest do kupienia za 19,5 tys. zł.
- Cena wynika z historii motoru, emocji jakie się z nim wiążą i są w pamięci tych, którzy o napadzie słyszeli lub wiedzieli w tamtych czasach. Oraz z kompletnej potwierdzonej przez urząd za zgodność z oryginałem dokumentacji związanej z pochodzeniem i historią motoru - mam je do wglądu dla kupujących - wyjaśnia sprzedawca.
Miłośnik motoryzacji przyznaje, że motocykl cieszy się dużym zainteresowaniem. Potencjalni kupujący dzwonią do niego nawet z zagranicy. Jednak nikt nie zgodził się jeszcze zapłacić za niego takich pieniędzy.