Limuzyna z marszałkiem Sejmu Radosławem Sikorskim na tylnym siedzeniu gnała przez Warszawę nie zważając na przepisy ruchu drogowego. BOR-owski samochód mknął ulicami z szaleńczą prędkością niemal 100 km/h - donosi Fakt.
W opinii bulwarówki marszałkowi, po zakończonym spotkaniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego, było spieszno do… domu.
Jednak do największego przewinienia doszło w momencie, kiedy limuzyna z Sikorskim zamierzała skręcić w prawo.
"Pas do skrętu był zatłoczony, więc szofer bezczelnie ominął korek i z pasa do jazdy na wprost skręcił w prawo! Do tego na czerwonym świetle. Za taką piracką jazdę kierowca marszałka powinien natychmiast stracić prawo jazdy!" - oburza się tabloid.
Gazeta wyliczyła też drogowe grzechy limuzyny z Sikorskim:
Wyprzedzanie na pasach - 10 punktów karnych i 200 zł;
Przekroczenie prędkości o 50 km/h - 8 punktów karnych i 500 zł;
Jazda na czerwonym świetle - 6 punktów karnych od 300-500 zł;
Skręt z pasa do tego nie przeznaczonego - 5 punktów karnych i 250 zł.
Komentarze(42)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszesowieci to te same korzenie ... hehe
prawa jazdy nie ma , auta tez nie ,
jezdzi na kocie i to jest jego jedyna przyjemnosc !
toż to nie od dzisiaj wiadomo, że reguła obowiązuje a reguła brzmi:
"to my decydujemy, wy odpowiadacie"
przy czym my to nie my to oni
Określił go mało przyjemnym słowem „moron”, a w rozwinięciu dodał, że X był nielubiany przez praktycznie wszystkich za megalomanię, mitomaństwo (m.in. twierdził, że jest polskim arystokratą, blisko spokrewnionym z generałem S.!), za bezbrzeżną miłość do siebie, gburowatość.
Dodatkowo wiele osób z jego otoczenia podejrzewało, iż X jest informatorem („grass”, „snitch”) służb specjalnych USA i/ lub Wielkiej Brytanii.
Studentów wszystkich krajów świata łączy jedno - nie lubią donosicieli…