Mimo to władze nie wiedzą jak poradzić sobie z tym problemem, bo nowoczesne rozwiązania, czyli detektory ruchu - są po prostu za drogie.
Przyciski funkcjonują przy wielu słupach sygnalizacji świetlnej, znajdujących się przy nowych skrzyżowaniach i ulicach. Tymczasem nawet rowerzyści twierdzą, że nie ułatwiają one poruszania się po mieście, zmniejszając płynność, bezpieczeństwo i komfort jazdy.
Na stosowanie takiej sygnalizacji nie pozwala również zarządzenie Ministra Infrastruktury z 2003 roku - przyznaje Tomasz Loga, pełnomocnik prezydenta do spraw komunikacji rowerowej w Urzędzie Miasta w Szczecinie. Jak tłumaczy, przepisy dotyczące znaków i sygnałów drogowych już dawno wprowadziły pojęcie detektora. To urządzenie, które daje sygnał sygnalizacji świetlnej w sposób automatyczny lub wzbudzony.
Jest wyraźnie napisane, że dotyczy to pojazdów. A rower jest pojazdem zgodnie z definicją ustawy o ruchu drogowym, wobec czego taki sygnał powinien również automatycznie dostawać rowerzysta - przekonuje Tomasz Loga.
Poza brakiem płynności w ruchu rowerowym jest też inny problem - przejazd przez ulice dwujezdniowe z wysepką - podkreśla Bartosz Skórzewski, prezes Stowarzyszenie Rowerowy Szczecin.
Jak mówi, zarówno piesi, jak i rowerzyści tkwią pomiędzy jezdniami. Dla tych drugich jest to bardzo niebezpieczne, jeśli wysepka jest zbyt wąska.
Rower być może się zmieści, ale przyczepka z dzieckiem już nie. Rowerzysta ma do wyboru albo sam stoi na jezdni albo przyczepka. Apelowaliśmy do miasta w przypadku najnowszej obwodnicy śródmiejskiej, ale nie zostało to poprawione, niestety - mówi Bartosz Skórzewski.
W Szczecinie jest zaledwie jedno skrzyżowanie z automatycznym detektorem dla rowerzystów. System detekcji pieszych i rowerzystów znacząca zwiększa koszty przebudowy sygnalizacji. Jest on dziesięciokrotnie droższy od ręcznego włącznika, który kosztuje 200 - 300 złotych.