W czwartek koncern z Wolfsburga przejął za 4,5 mld euro Porsche. Powinien zapłacić ok. 1 mld euro podatku, ale odda fiskusowi niewiele ponad 1/10 tej kwoty. Udało się znaleźć sprytne obejście reguł fiskalnych: operacja została tak przeprowadzona, by można było ją uznać za restrukturyzację upadającej firmy, a nie zakup znanego producenta luksusowych samochodów, gdy sprzedaż takich aut na świecie rośnie, a Porsche nie jest bankrutem.
Niemiecki rząd, który tak walczy z kreatywną księgowością w Grecji czy Hiszpanii, przymknął oko. Wsparcie Volkswagena nie będzie też pewnie uznane przez Komisję Europejską za niedozwoloną pomoc publiczną.
Wspieranie przez państwo wielkich grup przemysłowych ma długą tradycję. Japonia już w połowie XIX w. pomagała budować zaibatsu, konglomeraty skupione wokół banków. U progu II wojny światowej cztery takie giganty, Mitsubishi, Mitsui, Sumitomo i Yasuda, przejęły prawie 2/3 produkcji przemysłowej kraju. A i dziś takie potęgi jak Toyota czy Sony zawdzięczają swoją pozycję wsparciu publicznemu. Model japoński przejął w latach 60. XX w. południowokoreański dyktator Park Chung Hee, który wspierał własną wersję zaibatsu, tzw. czebole. Najbardziej znane to Samsung i Hyundai. W USA z pomocy państwa korzystają wielkie grupy zbrojeniowe. W ostatnich 5 latach Boeing otrzymał subwencje warte 23 mld dol.
Wynika z jego tytułu, że fuzja VW ma coś wspólnego z Merkel (wszyscy wiedzą, że nic nie ma). Na koniec okazuje się, że chodzi o to, że VW nie zapłaci podatku od przejęcia innej firmy w zwyczajowej wysokości. Czy ma to coś wspólnego z Merkel? Też nie. Wiadomo, że VW znalazł lukę w prawie, skonsultował jej zastosowanie z ministerstwem finansów, które po zasięgnięciu opinii prawników zgodziło się z zastosowaniem tej sztuczki. Co ma to wspólnego z Merkel? Prawie nic, tym bardziej, że VW może przegonić Toyotę przecież nie ze względu na owe śmieszne 4,5 miliarda Euro podatku. Ale tytuł jest.
Nauki prą naprzód, ekonomia bohatersko trzyma się świetnie w XIX wiecznych okopach liberalizmu.
Niecy placa na ta cala zas...a Europe. I nikt ich snie pytal , czy chca.