Do wypadku doszło 16 września 2006 r. w centrum Wrocławia. Samochód osobowy, jadąc z dużą prędkością, potrącił trzy osoby przechodzące na pasach na zielonym świetle. Dwie kobiety i mężczyzna z ciężkimi obrażeniami, m.in. licznymi złamaniami, trafili do szpitala. Kierowca nie zatrzymał się, aby udzielić pomocy poszkodowanym.

Reklama

Kilka godzin po wypadku na policję zgłosili się dwaj pijani mężczyźni: 41-letni Marek W., właściciel samochodu i 30-letni Tomasz S. Mieli po ok. 2 promile alkoholu i twierdzili, że byli pasażerami, a samochód prowadził nieznany im mężczyzna.

Po kilku tygodniach pobytu w areszcie Tomasz S. jako pierwszy rozpoznał we współwięźniu - 22-letnim Rafale K. - mężczyznę, który feralnego dnia miał prowadzić auto. K. trafił do aresztu z powodu włamania i kradzieży. Wyjaśnienia Tomasza S. potwierdził Marek W..

Rafał K. od początku nie przyznawał się do zarzutów. Twierdził, że nie zna współoskarżonych; Tomasza S. poznał w areszcie, a Marka W. - dopiero podczas konfrontacji. Wyjaśnił, że feralnego dnia był w domu w Obornikach Śląskich pod Wrocławiem.

W pierwszym procesie we wrześniu 2008 r. Rafał K. został uniewinniony, a Tomasz S. i Marek W. skazani na rok i dwa lata więzienia w zawieszeniu. Prokuratura zaskarżyła wyrok uniewinniający K., a rozpatrujący apelację Sąd Okręgowy w czerwcu 2009 r. skierował ją do ponownego rozpatrzenia.

Reklama



Podczas ponownego procesu sąd w czerwcu 2010 r. po raz kolejny uniewinnił Rafała K., jednak prokuratura i tym razem złożyła apelację. Po wtorkowym orzeczeniu sprawa wypadku będzie więc rozpatrywana już po raz trzeci.

Reklama

W uzasadnieniu wyroku sędzia Grzegorz Szepelak podkreślił, że sąd pierwszej instancji podczas rozpatrywania sprawy pominął m.in. zeznania Tomasza S. i Marka W., którzy w powtórzonym procesie występowali w roli świadków.

"Dwóch innych świadków na 90 proc. rozpoznało K. jako osobę kierującą samochodem, a tymczasem S. i W. wskazali go na 100 proc. Tych zeznań nie można zdyskredytować" - mówił sędzia.

Po ogłoszeniu wyroku Rafał K. nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. "To nieporozumienie i nie ma co komentować" - powiedział.

Zadowolony z wyroku był natomiast prokurator Tomasz Fedyk, który zaznaczył, że sąd już po raz drugi przyznał rację prokuraturze. "Z zebranych przez nas materiałów wynika, że to K. kierował. Sąd wskazał teraz także, jakie czynności trzeba wykonać w kolejnym procesie, aby ta sprawa została definitywnie zakończona" - tłumaczył.