Czytając oficjalne komunikaty Ministerstwa Cyfryzacji (MC) można odnieść wrażenie, że od czasu uruchomienia CEP 13 listopada nie było większych problemów z funkcjonowaniem wydziałów komunikacji w starostwach powiatowych czy przeprowadzaniem badań technicznych samochodów na stacjach diagnostycznych. "Podczas piątego dnia stabilizacji powdrożeniowej CEPiK 2.0 nie wystąpiła żadna awaria", "Nie odnotowano przerw w działaniu systemu" - to tylko niektóre sformułowania widoczne w komunikatach.

Reklama

Opatrzone są one danymi dotyczącymi czynności wykonanych przez urzędników i diagnostów działających już na nowym systemie. Zgodnie z ostatnim raportem z piątku (17 listopada) tego dnia wydano 33,1 tys. dowodów rejestracyjnych i pozwoleń czasowych. Dla porównania 10 listopada (też piątek, jeszcze przed wdrożeniem nowej CEP) wydano 39,3 tys. takich dokumentów. Prezentowane są także raporty za inne dni. Przedstawione tam liczby nie umknęły jednak uwadze starostów. "Nawet opierając się na danych podawanych przez kierowane przez Panią Ministerstwo w codziennych raportach, w ramach jednego z głównych zadań wydziałów komunikacji - rejestracji pojazdów - wdrożenie systemu doprowadziło do spadku liczby realizowanych działań o 30 proc.. W skali ubiegłego tygodnia oznacza to - w porównaniu średniotygodniowym z poprzednim okresem - około 20 tysięcy nie załatwionych spraw" - zwraca uwagę szef Związku Powiatów Polskich (ZPP) Ludwik Węgrzyn w piśmie przesłanym dziś do Anny Streżyńskiej.

To jednak nie wszystko. W tym samym piśmie ZPP zarzuca ministerstwu, że statystyka prezentowana przez resort nie uwzględnia innych problemów, z jakimi zmagają się urzędnicy i - siłą rzeczy - obywatele. Jeden z poważniejszych problemów dotyczy tego, jakie informacje zawarte są w nowym CEP. "Jakość danych wprowadzonych do CEPiK 2.0 jest dalece wątpliwa, przy pełnej wiedzy Ministerstwa Cyfryzacji o tym fakcie. W minionym tygodniu zdarzały się już sytuacje, gdy przedstawiciele Ministerstwa rozsyłali instrukcje umożliwiające obejście występujących problemów poprzez... wprowadzanie do systemu fikcyjnych danych" - wskazuje ZPP.

Do starostów docierają również zgłoszenia, że część dowodów rejestracyjnych zamówionych w miniony poniedziałek została wykonana z błędami, co uniemożliwiło ich wydanie. Już zostały one zwrócone do Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, zajmującej się drukiem tego typu dokumentów. Część dowodów zawierała błędne dane, bo system wskazywał złe informacje, np., że pojazd jest jednocześnie zasilany benzyną i dieslem albo że ma podpięty hak, gdy rzeczywiście go nie było - zdradza nam jeden z samorządowców.

Reklama

Dalej samorządowcy wytaczają jeszcze cięższe działa przeciwko Annie Streżyńskiej. Ich zdaniem powiaty stały się "mimowolną ofiarą dążenia administracji centralnej do ogłoszenia w przeddzień dwulecia rządu sukcesu w zakresie e-administracji". Lokalni włodarze wskazują, że coraz trudniej jest opanować im narastającą frustrację ze strony obywateli, którzy na własnej skórze doświadczają problemów z nowym CEP (gdy np. nie mogą zarejestrować samochodu, otrzymują dokument z błędami lub czas oczekiwania się wydłużył). "O ile w poniedziałek, czy wtorek w minionym tygodniu emocje wynikające z niemożliwości realizacji przez wydziały komunikacji oczekiwań klientów udawało się uspokoić, to obecnie jest to coraz trudniejsze. Wpływ na to mają m.in. komunikaty wychodzące z Ministerstwa Cyfryzacji, które wskazują, że system zasadniczo działa, a ewentualne problemy są jedynie konsekwencją >wieku dziecięcego

Nasi rozmówcy przekonują też, że problemy są także na stacjach kontroli pojazdów (SKP). Przez pierwsze trzy dni od wdrożenia CEP stacje miały możliwość działania w trybie awaryjnym bez przekazywania danych do systemu. Na teraz wciąż ok. 20 proc. stacji w ogóle nie jest podłączonych do CEP - twierdzi jeden z samorządowców (przy czym w samym resorcie cyfryzacji słyszymy o ok. 1 tys. z 4,7 tys. stacji w Polsce).

Z tych względów część stacji nie przeprowadza badań technicznych pojazdów. Z problemu zdaje sobie sprawę resort cyfryzacji. "Proponujemy, by w sytuacji gdy SKP nadal nie uzyskała możliwości przekazywania danych do nowej CEP w trybie on-line, realizacja badań technicznych nie była zawieszana. Wyniki kontroli pojazdów muszą być w takim przypadku przekazane do CEP niezwłocznie po uzyskaniu dostępu, gdy będzie to możliwe technicznie" - wynika z komunikatu rozesłanego przez resort do SKP. Zdaniem ministerstwa, badanie przeprowadzone w "trybie awaryjnym" można odnotować na zaświadczeniu potwierdzającym jego wykonanie (papierowym). "Pozwoli to zminimalizować ewentualne komplikacje np. podczas kontroli drogowej czy likwidacji szkody" - dodaje ministerstwo.

Reklama

Przedstawiciele Ministerstwa Cyfryzacji w rozmowach z nami przyznają, że nie są w stanie przymusić diagnostów do podłączenia się do nowego systemu. Jako ministerstwo nie mamy narzędzia, które zmusi diagnostę do tego. My odpowiadamy za system komputerowy. W Centralnym Ośrodku Informatyki [jednostka podległa resortowi - red.] są ludzie, którzy są w stanie pomóc diagnostom w podłączeniu ich stacji do CEP. Ale to od starostów nadzorujących stacje diagnostyczne zależy, co zrobić ze stacjami, które nie podłączą się do systemu - mówi Karol Manys, rzecznik Ministerstwa Cyfryzacji. Wskazuje też, że system informatyczny tych rozmiarów wymaga "stabilizacji”, co nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. Prace w pewnym zakresie odbywały się przy udziale zainteresowanych stron. Niestety w początkowym okresie po wdrożeniu systemu trzeba się liczyć z pewnymi problemami, ale mimo to staramy się je na bieżąco usuwać - zapewnia.