W poniedziałek rano samochód wiozący dziesięć osób jechał lokalną drogą Domaradzyn-Bratoszewice. Na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Bratoszewicach kierowca busa nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu pociągowi relacji Łowicz Główny-Łódź Kaliska.

Ze wstępnych ustaleń wynika, że pociąg jechał z prędkością ok. 30-40 km/h. Bus został niemal całkowicie zmiażdżony. Pociąg zatrzymał się kilkaset metrów za przejazdem.

Reklama

W wyniku zdarzenia na miejscu zginęło osiem osób - pięć kobiet i trzech mężczyzn. Dwie kobiety trafiły do szpitala. Jedna z nich po kilku godzinach zmarła.

Wcześniej policja informowała, że w wypadku zginęło sześć kobiet i dwóch mężczyzn.

Korzystając z policyjnej bazy danych policjanci ustalili, że uczestniczący w wypadku ford transit był zarejestrowany na sześć osób. Jechało nim o cztery osoby więcej.

Jak powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania, prawdopodobnie bus został wynajęty przez firmę organizującą prace sezonowe dla obcokrajowców. Dodał, że ofiary to osoby od 21 lat.

Według wstępnych ustaleń policji przyczyną wypadku było prawdopodobnie brak zachowania ostrożności przy przejeździe przez przejazd.

Reklama

Jak powiedział rzecznik prokuratury, biegli, którzy mają przyjechać na miejsce wypadku, mają m.in. określić, czy rzeczywiście autem jechała większa liczba osób, niż mogła. Dodał, że na miejscu wypadku są też ślady hamowania. Ustalana też ma być prędkość, z jaką poruszał się pociąg.

Radosław Gwis z łódzkiej policji powiedział mediom, że pociąg poruszał się szybciej, niż wstępnie ustalono. Skład jechał z prędkością 70-80 km na godzinę. Zaznaczył jednocześnie, że taka prędkość obowiązuje na tym odcinku trasy.

Gwis dodał, że według wstępnych ustaleń maszynista nie miał szans zareagować, bo auto nagle wjechało na drogę. Jak miał powiedzieć jeden ze świadków, który jechał za busem, samochód wjechał na przejazd bez hamowania.

Jak podała policja, na tym samym przejeździe doszło do wypadku również przed tygodniem. Na szczęście nie było żadnych ofiar.