Niewątpliwą zaletą e-aut są stosunkowo niskie koszty podróży. Większość samochodów dostępnych na naszym rynku, jak chociażby Citroen C-Zero czy Peugot iOn, "tankuje się do pełna" prądem za około 5-8 złotych. Zasięg tego typu aut to około 130-160 km. Jednak słabo rozwinięta sieć punktów, gdzie można doładować auto powoduje, że jego właściciel praktycznie może wybić sobie z głowy dłuższą trasę.
Tymczasem firmy motoryzacyjne oferujące samochody z tradycyjnym napędem sprzedają coraz bardziej ekonomiczne i ekologiczne pojazdy. Przykładem może być Suzuki Alto.
Jest to dość lekki pojazd, który waży zaledwie 855 kilogramów, co w połączeniu z jednolitrowym silnikiem o mocy 68 koni mechanicznych pozwala dość żwawo poruszać się po mieście - mówi Wojciech Kacperski, Dyrektor Działu Sprzedaży w salonie Auto Club w Szczecinie. Niezwykle istotne jest też spalanie tego miejskiego samochodu. W cyklu mieszanym zużywa ono zaledwie 4,4 litra benzyny bezołowiowej na 100 km. Przy obecnych cenach benzyny na taką podróż należy wydać około 24-25 złotych. Pod względem zużycia paliwa jeszcze nieco lepsze osiągi ma najnowsza wersja Nissana Micry. Dzięki silnikowi DIG-S oraz zastosowaniu systemy Start/Stop może ona zadowolić się zaledwie 4,1 litra "bezołowiówki" po przejechaniu 100 kilometrów.
Także miłośnicy większych pojazdów mogą patrzeć w przyszłość bez większych obaw. Mimo, że paliwa mogą dalej drożeć, to dzięki najnowszym technologiom stosowanych w silnikach napędzanych olejem napędowym nie będzie to aż tak bardzo odczuwalne. Przykładem może być chociażby nowa generacja Nissana Qashqaia. W nim japońscy inżynierowie zastąpili 2 litrową jednostką silnikiem o pojemności 1,6. – Nowszy model ma praktycznie tyle samo koni mechanicznych co starszy Qashqai, moment obrotowy jest taki sam, jak w jednostce 2,0, ale dostępny jest w większym zakresie obrotów użytkowych, co z kolei poprawia jego przyspieszenie od 50 do 80 km/h. Udało się także znacznie zredukować zużycie paliwa. W cyklu mieszanym jest to zużycie na poziomie 4,9 litra oleju, czyli o litr mniej niż w poprzednich egzemplarzach – mówi Artur Kubiak, Kierownik Działu Sprzedaży aut marki Nissan w salonie Auto Club w Poznaniu. Jak na SUV-a jest to niezwykle niskie spalanie. Pozwala to kierowcy, który średnio pokonuje rocznie 25 tys. km zaoszczędzić około 1500 złotych w porównaniu do poprzedniej wersji. A skoro znana już dobrze wersja Qashqai w 2011 roku była najlepiej sprzedającym się SUV-em w Polsce, to można przypuszczać, że jego bardziej „eco" odmiana w jeszcze większym stopniu przyciągać klientów.
Również Ford z nową generacją silników EcoBoost przyczynia się do zmniejszenia szoku kierowcy podczas wizyty na stacji benzynowej. Najnowsze Fordy Focusy z jednostką napędowa 1,0 i 1,6 EcoBoost zużywa znacznie mniej benzyny niż jego odpowiednik o tradycyjnym napędzie.
Zastosowanie tej jednostki pozwala znacznie obniżyć koszty eksploatacji. A jednocześnie jego osiągi są lepsze niż przy 2-litrowym napędzie Duartec – przekazuje Przemysław Bukowski, Kierownik Sprzedaży Flotowej w salonie Ford Bemo Motors w Poznaniu. – Niezwykle przydatną funkcją w nowym Focusie EcoBoost jest wskaźnik zmiany biegów, który informuje kierowcę, kiedy należy zmienić bieg oraz system Auto Start Stop umożliwiający wyłącznie jednostki napędowej podczas przestoju w trakcie jazdy, na przykład czekając na zmianę świateł albo stojąc w korku, w celu zapewnienia najwyższej ekonomiki spalania - dodaje Przemysław Bukowski.
Mitsubishi także chce pogodzić ekonomię z jak najlepszymi osiągami silnika w swoich autach.
W modelach Lancer oraz Colt na życzenie klienta możemy zamontować instalację gazową. Dzięki temu kierowca ma pewność, że taki układ napędowy będzie niezawodny, zwłaszcza, że gwarancja na instalację LPG wynosi 3 lata, pod warunkiem wykonywania regularnych przeglądów co 15 tysięcy kilometrów - mówi Wojciech Kacperski.
Niezwykle istotną kwestią przy najnowszych silnikach zastosowanych przez Forda czy Nissana będą także opłaty… za ubezpieczenie. W Polsce wysokość składki wciąż zależy w pewnym stopniu od pojemności silnika, a tym samym można znowu zaoszczędzić a jednocześnie cieszyć się jazdą 150-konnym kompaktem czy nowym crossoverem.
Patrząc na te zmiany w układach napędowych i ich ekonomikę można spokojnie stwierdzić, że dopóki za auta elektryczne będziemy płacić tak słono jak obecnie, tak długo diesle i benzyniaki będą znacznie bardziej popularne i korzystniejsze dla kieszeni przeciętnego kierowcy. Wystarczy tylko podać, że aby małe miejskie auto elektryczne zwróciło się właścicielowi, w porównaniu do wydatków na zakup i paliwo do chociażby Suzuki Alto, ten musiałby pokonać swoim e-pojazdem ponad 500 tys. kilometrów! Zatem e-pojazdy mogą się sprawdzić ewentualnie jako flota np. w firmach kurierskich, ale dla klienta indywidualnego, znacznie lepszym wyborem jest kupno samochodu z nowoczesnym napędem na olej napędowy lub benzynę.
Nie bez znaczenia jest również kwestia umiejscowienia akumulatorów w autach elektrycznych. Firmy montują je np. pod bagażnikiem, albo jako pionowe baterie za tylnym rzędem siedzeń lub też pod podłoga. Przez to samochody te mają albo mają stosunkowo małą powierzchnie ładunkową bagażnika, albo ograniczone miejsce dla pasażerów.
Samochody z tradycyjnym napędem mają jeszcze jedną przewagę na tymi elektrycznymi, o których niemal nikt nie mówi. Niemal wszyscy instruktorzy jazdy w poradach jak się przygotować do dalszych wyjazdów zimowych należy mieć pełen bak lub zapas paliwa w kanistrze. Ma to nam pozwolić ogrzać wnętrze samochodu, gdybyśmy utknęli na kilka godzin w zaspach. W przypadku aut elektrycznych podobne rozwiązanie byłoby praktycznie niemożliwe.