System via Toll masowo oszukuje kierowców, narażając ich na straty i horrendalne kary. Transportowcy kwestionują wiarygodność systemu i żądają niezależnego audytu - informuje "Rzeczpospolita".

Reklama

Działający od 1 lipca program via Toll, czyli elektroniczny system pobierania opłat od ciężarówek na płatnych odcinkach dróg, miał uprościć i uszczelnić system pobierania opłat. Jednak jego wdrażanie od początku rodziło kłopoty. Firma Kapsch m.in. nie zdążył na czas z montowaniem bramownic, potem okazało się, że cześć z nich trzeba zasilać z przydrożnych generatorów.

Prawdziwą burzę wywołały jednak sygnały od przewoźników, że system masowo generuje błędy np. przejazdy fikcyjne (bramki rejestrowały pojazd w dwóch miejscach), błędnie taryfikuje opłaty ze względu na emisję spalin albo wykazuje brak opłaty. Najczęściej wielokrotnie nalicza opłaty za ten sam przejazd. "Według wskazań systemu via Toll jeden z moich pojazdów zaliczył bramkę na obwodnicy Gdyni 209 razy podczas jednego przejazdu!"- mówi Krzysztof Wójcik, przedsiębiorca z Rumi.

Krzysztof Gorzkowski z Kapsch bagatelizuje, że liczba reklamacji 3-5 tys. miesięcznie to mniej niż 0,1 promila wszystkich transakcji na drogach (37 mln). Według Macieja Wrońskiego, dyrektora biura prawnego Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego (OZPTD), to może być tylko czubek góry lodowej. "Przewoźnicy są w stanie wyłapać tylko niewielką część błędów, bo tylko niewielu stać na zatrudnienie analityków do przeglądania kilometrów odczytów" - mówi.

OZPTD wystosował właśnie ostry monit do szefów wszystkich służb, które mają prawo kontrolować pojazdy w ramach systemu via Toll (policja, Straż Graniczna, Służba Celna, ITD), z żądaniem "natychmiastowego wstrzymania wszelkich postępowań administracyjnych i egzekucyjnych". Transportowcy nie wykluczają też skierowania monitu do premiera. Tymczasem liczą na interwencję Ministerstwa Infrastruktury, które być może zleci niezależny audyt systemu.