Wypadek wydarzył się wieczorem 6 września 2010 roku koło Jeżewa (Podlaskie), przy zjeździe do miejscowości Pajewo. Kierowana przez Łotysza scania najechała na tył hondy, czekającej na skręt w lewo. Uderzony samochód został obrócony i wepchnięty na przeciwny pas ruchu, wprost pod nadjeżdżającą inną, litewską ciężarówkę. Zginęło małżeństwo z 17-letnim synem, mieszkańcy Pajewa.
Sąd pierwszej instancji skazał w kwietniu kierowcę scanii na 11 lat więzienia i dożywotni zakaz kierowania pojazdami - takiej kary domagał się prokurator. Apelację złożył obrońca, który chciał uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania. Sąd Okręgowy ocenił, że sąd pierwszej instancji, wydał słuszny i prawidłowy wyrok. Sędzia Wiesław Oksiuta uzasadnił, że kara 11 lat więzienia jest surowa i "współmierna zarówno do ustalonego stopnia winy jak i społecznej szkodliwości".
Dodał, że uwzględniając tragiczne skutki wypadku, jest też karą sprawiedliwą. Według niego wymierzenie takiej kary jednoznacznie pokazuje "brak tolerancji dla tego rodzaju przestępstw", ma być też przestrogą dla kierowców, którzy prowadzą samochód pod wpływem alkoholu.
Sąd podkreślił, że Łotysz, szczególnie jako zawodowy kierowca, powinien pamiętać o podstawowych zasadach obowiązujących w ruchu drogowym, nie powinien wsiadać za kierownicę pod wpływem alkoholu. W ocenie sądu fakt, że był nietrzeźwy sprawia, że ponosi winę za spowodowanie wypadku.
Sąd przypomniał, że Łotysz pił alkohol dzień przed wyjazdem i w trakcie podróży. Zaznaczył też, że "brak jest innych czynników", które przyczyniłyby się do wypadku. Odniósł się w ten sposób do wniosków w apelacji obrońcy, który podnosił niewyjaśnioną kwestię zapięcia lub nie pasów przez ofiary wypadku, czy też tego czy auto, którym jechały ofiary miało włączony kierunkowskaz. Sąd orzekł, że kwestia ta nie miała znaczenia w sprawie.